Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Gotowi na wojnę

Aleksis Tsipras i Janis Varoufakis – to oni przeciwstawili się Europie

Janis Waroufakis, były minister finansów Grecji. Janis Waroufakis, były minister finansów Grecji. Aris Messinis/AFP / East News
Kiedy minister finansów Grecji obejmował stanowisko, twierdził, że uratuje i swoją ojczyznę, i Europę. Po jego dymisji przy stole negocjacyjnym został jeszcze, równie niepokorny, Aleksis Tsipras.
Grecki premier Aleksij Tsipras.Joanna/Flickr CC by 2.0 Grecki premier Aleksij Tsipras.

Janis Varoufakis

Przystojny ekonomista, z ciętym językiem i metaforami, które przemawiają do wyobraźni. Jeszcze przed przed styczniowymi wyborami parlamentarnymi, w wyniku których Syriza doszła do władzy, stał się medialną gwiazdą, politycznym celebrytą i najpoważniejszym kandydatem na przyszłego ministra finansów.

O wywiady starały się greckie i zagraniczne media – angielski ma świetny, to po studiach w brytyjskim Essex (matematyka ekonomiczna) i po latach spędzonych jako uniwersytecki wykładowca w Australii i USA.

Varoufakis nawoływał, że trzeba działać inaczej, niż dotychczasowe rządy na długo zanim zaangażował się w politykę. Na swoim blogu pisał, że greckie i europejskie elity nie rozumieją natury trwającego kryzysu, dlatego nie umieją go skutecznie zwalczyć; że kolejne miliardy, które Europa przelewa na konto greckiego rządu w ramach pakietów ratunkowych, lądują w „czarnej dziurze zadłużenia”.

Varoufakis już w 2010 r. twierdził, że bailout, czyli pomoc finansowa dla zadłużonego państwa obwarowana koniecznością reform, to w greckim przypadku głupota: „Jak można było wpaść na pomysł, by największy w historii pakiet ratunkowy (240 mld euro) skierować do państwa tak bardzo zadłużonego jak Grecja? To jakby dać biedakowi kartę kredytową, a gdy wykorzysta przypisany limit, dać mu kolejną i jeszcze jedną. Błędne koło” – pisał wtedy na blogu.

Już jako minister finansów, przedstawiał oczekiwania nowego greckiego rządu: koniec austerity, czyli potężnego programu oszczędnościowego, który miał wyprowadzić grecki budżet na prostą, oraz skreślenie części greckiego długu (najlepiej trzeciej jego części), który dziś stanowi równowartość 175 proc. rocznego PKB Grecji. Dodawał też w swoim stylu, że tak naprawdę chodzi mu o dobro całej strefy euro, bo model realizowany od pięciu lat w Grecji zawiódł i zawiedzie też w innych państwach.

Reklama