Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Cecil jak Simba

Nie wszyscy płaczą po słynnym lwie i nie wszyscy potępiają Amerykanina, który go zabił

Dla wielu mieszkańców Zimbabwe lwy często nie są ani Cecilami, ani Simbami, tylko drapieżnikami, które stanowią śmiertelne zagrożenie. Dla wielu mieszkańców Zimbabwe lwy często nie są ani Cecilami, ani Simbami, tylko drapieżnikami, które stanowią śmiertelne zagrożenie. SimonWhitaker / Flickr CC by 2.0
Dla wielu mieszkańców Zimbabwe lwy często nie są ani Cecilami, ani Simbami z Disneya, tylko drapieżnikami, które stanowią śmiertelne zagrożenie. Kto ma rację w tym sporze?

Po tym, jak amerykański dentysta Walter Palmer wynajął kłusownika i wspólnie z nim zabił żyjącego w Zimbabwe, objętego programem badawczym Oxfordu lwa Cecila, Amerykanie wyszli na ulice. Tłumy protestowały pod domem dentysty. Obrońcy zwierząt z organizacji PETA twierdzili, że myśliwi powinni zawisnąć na stryczku. Internet zalała fala hejtu. A tylko w ciągu jednego dnia pod petycją do Białego Domu z żądaniem wydania Zimbabwe Palmera podpisało się 100 tys. osób.

Równolegle jednak pojawiły się też posty krytyczne wobec tego pospolitego ruszenia. Można w nich przeczytać, że ludzie są bezduszni, bo nie potrafią wskazać Zimbabwe na mapie, nie mają pojęcia, co od lat w tym kraju się dzieje i w jak trudnych warunkach żyją tam ludzie – ale na wieść o śmierci zwierzęcia od razu wychodzą na ulicę. Do sieci trafiają też zdjęcia ludzi, którzy giną w Afganistanie, Syrii czy na Ukrainie, z komentarzem, że takie obrazy już nas nie wzruszają, za to po śmierci lwa płaczemy od razu.

Wreszcie w „New York Timesie” ukazał się artykuł autora z Zimbabwe, Goodwella Nzou, doktoranta na amerykańskim Wake Forest University. Twierdzi on, że w jego kraju nie wszyscy płaczą po Cecilu. Oprócz żalu z powodu zabicia zwierzęcia na wsiach w Zimbabwe można było też usłyszeć, że jeden lew mniej oznacza mniejsze zagrożenie dla ludzi tam mieszkających.

Nzou pyta też, czy Amerykanie, którzy tak mocno protestują, zdają sobie w ogóle sprawę, że lwy w Zimbabwe naprawdę zabijają ludzi i że dla mieszkańców wsi w Zimbabwe taki Cecil to nie jest to samo zwierzę co lew Simba z filmu dla dzieci „Król lew”.

Reklama