Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Tokio odchudza olimpiadę

Projekt stadionu olimpijskiego w Tokio autorstwa Zahy Hadid. Projekt stadionu olimpijskiego w Tokio autorstwa Zahy Hadid. Japan Sport Council/AFP Photo / materiały prasowe

Wielkie imprezy sportowe przeżywają wielki kryzys. Po problemach z wyłonieniem gospodarza igrzysk zimowych w 2022 r. – trafią ostatecznie do Pekinu, mało kojarzonego z górami – kłopoty dosięgły sztandarowy obiekt igrzysk letnich w 2020 r. Chodzi o Tokio i o nowy główny stadion olimpijski na 80 tys. widzów, projektu megagwiazdy architektury Zahy Hadid, Brytyjki o irackich korzeniach. Wyszło jej, w wygranym w 2013 r. konkursie, coś na kształt wielkiego kasku kolarskiego, za okrągły miliard dolarów. Ten projekt właśnie trafił do kosza – i wszystko ma się zacząć od zera. Dlaczego? Po pierwsze, koszty budowy obiektu według tego projektu podwoiły się (a 2 mld dol. to jednak szokujący rekord). Po drugie, pani Hadid rzucili się do gardła wielcy japońscy architekci. Nestor Fumihiko Maki, też jak ona laureat Pritzkera, architektonicznego Nobla, nazwał ten obiekt „monstrualną pomyłką”, a inna sława – Arata Isozaki – „hańbą dla przyszłych pokoleń”. Do tego doszły lokalne protesty, że stadion zbyt wyrasta z otoczenia i trzeba będzie nań poświęcić jeden z ostatnich tokijskich parków. Wszystkie te słowa krytyki nie miały siły przebicia, ale zmienił się też chyba klimat wokół olimpiad i przyszła moda na minimalizm.

Tokio miało dobry wybór utrzymany w tym duchu: gotowy stadion olimpijski z 1964 r. Można go było uwspółcześnić, tak jak to zrobiły – z dobrym rezultatem – Berlin czy Los Angeles. Ale tamten stadion w maju zburzono, aby dać pole pani Hadid. Dlatego teraz wszystko zaczyna się od gruzów. To widać, obok pięciu kół, nowy symbol olimpiady.

Polityka 38.2015 (3027) z dnia 15.09.2015; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 7
Reklama