W poniedziałek 5 października przed bramą zakładu karnego w wiedeńskiej dzielnicy Simmering stawia się elegancko ubrany mężczyzna z czarną walizką. Żegnają go przyjaciele, adwokat i wzruszona partnerka. Gdyby nie sceneria, można by pomyśleć, że rzecz rozgrywa się na dworcu albo lotnisku. Ale publicysta Stephan Templ, rocznik 1960, idzie odsiadywać wyrok, choć absolutnie nie uważa się za winnego.
„Nie czuję się dziś w Austrii jak w europejskim państwie prawa, tylko jak w Rosji Putina” – skarżył się wcześniej w jednym z wywiadów. „Czuję się trochę jak w »Procesie« Kafki”. W słynnej powieści mamy oskarżonego bez aktu oskarżenia. W przypadku Templa mowa o oszustwie na szkodę państwa, chociaż państwo nie domaga się od skazanego żadnej rekompensaty.
„Aryzacja”
Żeby zrozumieć wagę tej sprawy, trzeba się cofnąć do lat międzywojennych. W wiedeńskiej dzielnicy Josefstadt, w okazałym XIX-wiecznym budynku przy Schmidgasse, Lothar i Susanne Fürth prowadzą wówczas sanatorium z kliniką położniczą. Klientelą jest żydowska burżuazja. Dobra reputacja tego miejsca przyciąga również zamożnych cudzoziemców. Ten świat wali się w marcu 1938 r., gdy Adolf Hitler przyłącza Austrię do Rzeszy. Żyd Lothar Fürth, choć dawno przeszedł na protestantyzm, z dnia na dzień staje się obywatelem drugiej kategorii. Na początku kwietnia on i jego żona zostają zmuszeni przez tłum do czyszczenia chodnika szczoteczką do zębów. Nie wytrzymują tego upokorzenia i odbierają sobie życie.
Dramat Fürthów wpisuje się w tragiczny los całej miejscowej społeczności żydowskiej. Ponad 65 tys. austriackich Żydów ginie w Holocauście. Przeszło 120 tys. emigruje. Z tych, którzy nie wyjechali, przeżywają nieliczni.