Teorie synajskie
Usterka? Zamach? Przyczyny katastrofy rosyjskiego airbusa wciąż niejasne
W sprawie Aribusa A321 rosyjskich linii lotniczych Metrojet, który ostatniego dnia października rozbił się na Synaju, dominują obecnie dwie teorie. Albo usterka techniczna, która m.in. zdaniem amerykańskiego specjalisty mogła spowodować rozerwanie kadłuba. Albo – to opinie specjalistów amerykańskich i brytyjskich, w tym brytyjskiego wywiadu – jednak bomba wniesiona na pokład.
Wariant drugi oznacza, że np. na lotnisku w Szarm el-Szejk nie działają procedury bezpieczeństwa i ktoś zdołał umieścić ładunek wybuchowy w dużym samolocie pasażerskim. Jeśli udało się raz, może się powieść znowu, więc na wszelki wypadek Brytyjczycy zawiesili połączenia lotnicze z czerwonomorskim kurortem, w stanie niepewności pozostawiając 20 tys. swoich rodaków wypoczywających w Szarm el-Szejk. Rząd w Londynie nie zamierza ani dziś, ani jutro nikogo ściągać transportami ekstra. Loty do miasta zawiesiły także m.in. dwie należące do Lufthansy linie niemieckie.
Egipcjanie i Rosjanie proponują czekać na wyniki śledztwa. Egipska wstrzemięźliwość jest zrozumiała, niełatwo byłoby im się przyznać, że nie radzą sobie z ochroną odwiedzających ich turystów i mają bałagan na lotniskach. Ale z drugiej strony podręcznikowy zamach terrorystyczny powinien składać się nie tylko z samego zbrodniczego aktu, ale przede wszystkim – to robi decydujące wrażenie – musi towarzyszyć mu rozgłos. Skoro ktoś sobie zadał trud, by bombę w samolocie umieść, to powinien o tym na prawo i lewo trąbić, by siać lęk. Natomiast oświadczenia Państwa Islamskiego wyglądają na dość wątłe, choć nie są one zupełnie odrzucane jako niewiarygodne. W każdym razie gdyby potwierdziła się teoria zamachu, trzeba będzie jeszcze ustalić, kto i dlaczego go przeprowadził. Zatem na razie więcej tu pytań niż odpowiedzi.