Ustawa ma uniemożliwić powrót do kraju Australijczykom, którzy wyjechali za granicę i walczą np. w szeregach tzw. Państwa Islamskiego, wspierają je finansowo lub szkolą się z ich bojownikami. A takich ludzi, jak podaje australijski wywiad, może być nawet ponad setka, ponieważ dzisiaj w szeregach Daesz w Iraku i Syrii walczy wciąż blisko dziewięćdziesięciu Australijczyków, a trzydziestu ma to doświadczenie już za sobą. Byli na Bliskim Wschodzie, walczyli, a teraz przebywają na terytorium Australii, część z nich ma na karku wyroki za działalność terrorystyczną. Te osoby również mogą stracić obywatelstwo Australii, jeśli są obywatelami jeszcze jakiegoś innego kraju.
Według prokuratora generalnego ustawa ma wzmocnić australijską walkę z terroryzmem. Uniemożliwi swobodny wyjazd i powrót do kraju osobom zamieszanym w terroryzm. Osoby, podejrzane o to, że chcą wyjechać, żeby przyłączyć się do ekstremistów na Bliskim Wschodzie, już od kilku miesięcy są zatrzymywane i cofane z granicy. Od lipca udaremniono podróż 199 chętnym do zaciągnięcia się w szeregi Daesz.
Projekt tej ustawy powstał już na początku tego roku, a jej autorem był były już premier Tony Abbott, znany z dość kontrowersyjnych i nie zawsze konstytucyjnych rozwiązań. Bo to Abott wprowadził w Australii politykę odstraszania imigrantów, zniechęcania ich do przyjazdu, a tych, którzy jednak podejmą próbę, odsyłania do domu lub wysyłania do obozów przejściowych, zlokalizowanych poza Australią. To Abbott podczas pierwszej dużej fali uchodźców, która zalała wiosną kraje Unii Europejskiej, przekonywał unijnych polityków, że powinni skorzystać z rozwiązania wdrażanego w Australii.
To wreszcie za Abbota odsyłane łodzie nie zawsze docierały do celu, a imigranci zsyłani do obozów np.