W noc wyborczą w Domu Wil-ly’ego Brandta, kwaterze głównej SPD, radość. Partia straciła bez mała 5 proc. głosów w porównaniu z wyborami 2002 r. Co z tego! Odrobiła 12 proc. w porównaniu z sondażami z maja. Z kolei w kwaterze głównej CDU, w Domu Konrada Adenauera, przygnębienie, którego nie rozwiewa sztywny uśmiech Angeli Merkel. Kanclerzyca zdobyła dla chadecji 1 proc. głosów więcej niż Gerhard Schröder dla socjaldemokratów, ale te 35,2 proc. to 10 proc. mniej, niż chełpliwie oczekiwali od niej partyjni rywale, i nie ma mowy o czarno-żółtej koalicji CDU/CSU z liberałami z FDP. Z kolei wszystkie inne warianty tworzenia rządu (czarno-czerwoną koalicję z SPD oraz „koalicję z Jamajki” – czarno-żółto-zieloną z liberałami i ekologami) w czasie kampanii zdecydowanie odrzucano.
A jednak po tych wyborach niemal wszystkie konstelacje są możliwe.