Amerykańskie prawybory zawsze były festiwalem radykalizmu, bo walczący o partyjną nominację kandydaci nie musieli się przejmować centrum – wyborcami środka – zarówno pod względem politycznym, jak i ekonomicznym. Ci cenią przede wszystkim stabilność i umiarkowanie. O ich głosy dwójka pozostałych na placu boju kandydatów bije się dopiero pod koniec kampanii. Ale tym razem może być inaczej, bo w środku robi się pustka.
Coś złego dzieje się z białymi Amerykanami w średnim wieku. Zamiast cieszyć się dłuższym życiem i lepszym zdrowiem, umierają coraz częściej i w coraz młodszym wieku. Tak wynika z poruszających badań przeprowadzonych przez małżeństwo ekonomistów, noblistę Angusa Deatona oraz jego żonę Annę Case. Rezultaty badań opublikowali pod koniec 2015 r.
Rygorystyczna analiza informacji o śmiertelności wśród Amerykanów w średnim wieku – od 45. do 54. roku życia – przeprowadzona przez Deatona i Case ujawniła gigantyczną skalę narastającego od lat problemu społecznego: ogromnego wzrostu liczby samobójstw, przedawkowania narkotyków oraz śmiertelnej marskości wątroby spowodowanej nadużywaniem alkoholu.
W przypadku gorzej wykształconych białych Amerykanów – tych, którzy edukację zakończyli najdalej na maturze – liczba zgonów w ciągu ostatnich 15 lat wzrosła o 134 przypadki na 100 tys. „W nowoczesnym świecie trudno o sytuacje, które zwiększałyby tak bardzo śmiertelność” – napisało w komentarzu do badań Deatona i Case dwoje ekonomistów z Dartmouth College, Ellen Meara i Jonathan S.