Gdy Kazachstan wybił się na niepodległość po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 r., etniczni Kazachowie stanowili jedynie 40 proc. jego populacji – niemal tyle samo co osiedli tu w czasach komunistycznych Rosjanie. Dziś, po ćwierć wieku, te proporcje uległy drastycznej zmianie: ci pierwsi to już 70 proc. społeczeństwa, a ci drudzy skurczyli się do zaledwie 20, rozlokowanych głównie na północy kraju. To efekt masowego powrotu Kazachów do ojczyzny – od niepodległości obywatelstwo przyznano aż milionowi repatriantów, wcześniej zamieszkujących głównie Chiny i Uzbekistan.
Równocześnie do siebie wracają też miejscowi Rosjanie, co dla Kazachstanu stanowi niemały kłopot, bo większość z nich to wysokiej klasy specjaliści (lekarze, inżynierowie itd.), których trudno zastąpić. Nowe proporcje etniczne rozbudziły też w dominującej grupie nieznany tu wcześniej szowinizm narodowy skierowany przeciw mniejszościom. Tymczasem Władimir Putin już dwa lata temu zapowiadał, że Moskwa nie będzie tolerować rosnącej u sąsiada rusofobii. Czy to nie jest przypadkiem gotowa sceneria dla sequelu operacji krymskiej?