Kryzys ekonomiczny i polityczny poturbował ostatnio ukraińską scenę polityczną. Wprawdzie liderem sondaży pozostaje Blok (prezydenta) Petra Poroszenki, ale tuż za nim są sieroty po Wiktorze Janukowyczu z Opozycyjnego Bloku, a „Blok Micheila Saakaszwilego” jest już czwarty (11,6 proc.) w sondażach. Problem polega jednak na tym, że „Blok” Saakaszwilego istnieje na razie tylko w wyobraźni dziennikarzy i pracowników sondażowni. Dla coraz liczniejszej grupy Ukraińców Gruzin jest jednak uosobieniem nowoczesnego polityka, który naprawi im państwo, obroni przed Rosją i zaprowadzi do Europy. Stąd chętnie zagłosowaliby na takie marzenie.
Część analityków uważa, że w Ukrainie pojawił się nieprzypadkowo, że jest człowiekiem przysłanym z Waszyngtonu, który wspiera finansowo ukraińskie przemiany. – Prezentuje doświadczenie i determinację, jakiej zawsze brakowało naszym politykom – uważa Eugeniusz Biłonożko, politolog z Narodowego Uniwersytetu Ekonomicznego w Kijowie. Od początku było wiadomo, że to człowiek Poroszenki. Nigdy nie krytykował swego patrona i tak zostało do dziś. Najważniejsze pytanie więc brzmi: jakie plany ma wobec Gruzina ukraiński prezydent?
Rząd w Kijowie traci poparcie. Drugi gabinet Arsenija Jaceniuka działa od grudnia 2014 r., ale reformy idą zbyt wolno, podczas gdy społeczne oczekiwania rosną szybko. Wprowadzane zmiany – urynkowienie cen gazu, energii i opłat komunalnych – są bolesne. Unia nie przybliża się jakoś realnie. Wartość hrywny pikuje, oszczędności topnieją, gospodarka się kurczy. Układ w parlamencie wiąże ręce: rządzenie wymaga większości głosów, a tę zapewnia Jaceniuk i jego sojusznicy.