Ten Sepp Blatter to jednak nieudacznik był. Nie dość, że latami hodował w FIFA kulturę korupcji, ściągając na tę organizację odium mafijnego tworu, to jeszcze ustępując z fotela szefa FIFA, nie potrafił usunąć ze swoich szaf wszystkich trupów.
Nie minął jeszcze nawet miesiąc od rządów jego następcy Gianniego Infantino, a już nowa FIFA potwierdza, że RPA za 10 mln dolarów kupiła przychylność niektórych członków komitetu wykonawczego FIFA, decydujących o lokalizacji mundialu w 2010 roku. Wyszło również na jaw, że korupcja przy okazji wyboru gospodarza mistrzostw świata ma dłuższe tradycje – zapobiegliwi Marokańczycy starali się tak właśnie o mundial 1998 roku. Choć będąc fair wobec Blattera, trzeba przypomnieć, że wtedy jeszcze nie rządził w FIFA.
Infantino i jego ludzie na każdym kroku deklarują chęć naprawy reputacji FIFA i to szczere wyznanie nieswoich grzechów jest na pewno obliczone na ocieplenie klimatu wokół futbolowej centrali. Teraz przedstawia się ona jako przejrzysta, uczciwa i gotowa ujawnić wszystko, czego zażądają amerykańscy prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie skorumpowanych działaczy FIFA. Ta uległość jest jednak również interesowna, bo potwierdzając mundialową korupcję FIFA, jednocześnie ubiega się o status pokrzywdzonej, bo po pierwsze, do lewego obiegu trafiły również pieniądze rodem z FIFA, a po drugie – wieloletnie, bezczelne łapówkarstwo dziś odbija się czkawką na reputacji FIFA, ponieważ odwracają się od niej sponsorzy.
Samo utrwalenie wśród opinii publicznej statusu pokrzywdzonej to dla FIFA za mało – oczekuje również konkretnej rekompensaty finansowej jako odszkodowania za poniesione straty. Dokładna suma nie padła, ale mówi się o dziesiątkach milionów dolarów pochodzących z majątków 41 działaczy, mających w amerykańskim śledztwie status oskarżonych.