Zdrożeją podróże lotnicze, ubezpieczenia i masowe imprezy.
Dzisiaj w Europie zamiast bomb w samochodach, jak 30 lat temu, najczęściej wybuchają bomby pułapki podłożone w różnych miejscach albo w powietrze wysadzają się sami bojownicy. Zazwyczaj są to islamscy terroryści, którzy stosują tzw. pasy szahida, czyli pasy albo kamizelki wypełnione materiałami wybuchowymi. W odróżnieniu od terroryzmu, którego symbolem w latach 70. czy 80. była m.in. północnoirlandzka IRA i baskijska ETA, które przeprowadzały zamachy na konkretne osoby i obiekty, dziś zamachowcy specjalnie wybierają zatłoczone okolice dworców kolejowych, jak w Ankarze, sale koncertowe, jak w Paryżu, czy terminale lotnicze, jak teraz w Brukseli, żeby zabić jak najwięcej osób. W ostatnim zamachu zginęło 31 osób, a blisko 300 jest rannych, w październiku zeszłego roku w Ankarze zginęło ponad 100 osób, a 400 odniosło rany, a w listopadzie w Paryżu ofiar też była ponad setka i trzy razy tyle rannych. Przeprowadzony przez IRA w grudniu 1983 r. zamach przed domem towarowym Harrods zabił w sumie 5 osób i zranił nieco ponad 90, a najkrwawszy zamach ETA w garażu centrum handlowego w Barcelonie zabił 22 osoby.
Współczesne zamachy są więc bardziej masowe. Rosną zatem koszty naszego bezpieczeństwa. Zapewnienie ochrony na lotniskach i wokół nich jeszcze przed atakami na World Trade Center stanowiło 8 proc. wszystkich wydatków, jakie ponosiły porty lotnicze. Dziś jest to już 16 proc., a po ostatnich zamachach zapewne będzie jeszcze więcej. Zdrożeją podróże lotnicze, ubezpieczenia i obsługa masowych imprez. Więcej będzie też bramek kontrolnych i miejsc, w których będą sprawdzać nas i nasze torby.