Przy Moltkestraße 66 w Kolonii zjawiają się trzej policjanci. To tutaj, na pierwszym piętrze, 25-letni Harald Rolf Sattler wynajmuje 38-metrowe mieszkanie. Jest styczeń 1965 r. Dwugodzinne przeszukanie ma związek z fotomontażem Sattlera, który miesiąc wcześniej ukazał się w dzienniku „Kölner Stadt-Anzeiger”. Na zdjęciu widoczni są król Arabii Saudyjskiej Fajsal i szach Iranu Mohammad Reza Pahlawi. Ten pierwszy trzyma gruby plik banknotów. Pahlawi zgadza się sprzedać swoją żonę i wyznacza cenę. Choć wydawca przeprosił szacha za żart, władze w Teheranie i tak domagają się kary. W końcu Sattler i redaktor odpowiedzialny za publikację zostają skazani na grzywnę.
Ta sama Kolonia pół wieku później. Przed domem Jana Böhmermanna stoi policyjny radiowóz. 35-letni satyryk otrzymuje ostatnio pogróżki, więc na wszelki wypadek trzeba zapewnić mu ochronę. Jest kwiecień 2016 r. Obecność policjantów ma związek z audycją w publicznej telewizji ZDF z 31 marca. W programie „Neo Magazin Royale” gospodarz recytuje wówczas litanię obelg pod adresem prezydenta Turcji. Recep Tayyip Erdoğan zostaje przedstawiony jako pedofil, zoofil i jednocześnie gej. Człowiek z „małym fiutkiem” i głową „tak pustą jak jego jaja”. Böhmermann sięga po najostrzejsze – i zarazem najbardziej absurdalne – inwektywy, by przetestować granice satyry i wolności słowa.
Na reakcję nie trzeba długo czekać. Ambasador Turcji oficjalnie występuje do MSZ w Berlinie o wszczęcie postępowania karnego wobec zuchwałego satyryka. Wicepremier Numan Kurtulmuş mówi o obrażeniu 78 mln Turków i „ciężkiej zbrodni przeciwko ludzkości”, która musi zostać ukarana.