Brak piwa to pewnie nie ostatni niespodziewany efekt najazdu Amerykanów.
Kubańczycy poznają pierwsze wady kapitalizmu: w kraju zabrakło piwa. Hawana podaje, że w zeszłym roku odwiedziło ją w sumie 3,5 mln turystów, z czego najszybciej rosnącą grupą gości są obywatele Stanów Zjednoczonych – po tym jak Waszyngton zluzował ograniczenia w podróży na wyspę, ich liczba wzrosła aż o 77 proc. Wszystko wskazuje na to, że ich obecność będzie dalej rosnąć, bo loty do kraju braci Castro zapowiedziały już wszystkie amerykańskie linie lotnicze, a w maju w jego głównym porcie przycumuje ogromny oceaniczny wycieczkowiec, pierwsza taka jednostka pojawiająca się na tych wodach od rewolucji komunistycznej w 1959 r. Niestety, goście bawią się tak dobrze, że państwowy browar nie nadąża z podażą i właśnie musiał podpisać umowę z sąsiednią Dominikaną na import 3 mln butelek tamtejszego piwa. Tymczasem Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że gdyby Kongres całkowicie zniósł embargo, to Kubę co roku odwiedzałoby aż 10 mln Amerykanów – piwo musieliby już chyba jednak przywozić ze sobą.