Tuż przed niedawnym jubileuszem 90-lecia królowej Elżbiety II w Indiach zjawiła się para książęca. William i Kate rozpoczęli tournée od slumsów Bombaju, złożyli wieniec pod Bramą Indii w Delhi, a na koniec pozowali do zdjęć przed świątynią Tadż Mahal, na tej samej ławeczce, na której samotnie siedziała niegdyś księżna Diana. I wszystko poszłoby gładko, gdyby nie fakt, że w środku tej wizyty odżyły dawne żale. Wpływowa indyjska organizacja pozarządowa, założona m.in. przez sławy Bollywood i przedstawicieli dobrze sytuowanych rodów, wystosowała pytanie do swego rządu, czy zamierza zrobić coś w sprawie odzyskania słynnego indyjskiego diamentu Koh-i-noor (z perskiego: góra światła), który od 1849 r. jest w rękach Brytyjczyków. Tkwi – niczym przysłowiowa perła – w brytyjskiej koronie w skarbcu londyńskiej Tower.
Awantura o diament trwa już pół wieku i wybucha z nową energią przy każdej oficjalnej wizycie. Doskonale obrazuje, jak trudno Hindusom i Brytyjczykom wyjść ze starych ról, nieprzystających już do aktualnego układu sił. A ten drastycznie się zmienił.
1.
Kiedy w listopadzie zeszłego roku premier Indii Narendra Modi odwiedzał Londyn, kwestię zwrotu diamentu poruszył Keith Vaz, jeden z 10 Brytyjczyków o indyjskich korzeniach zasiadających w Izbie Gmin. Także prawnuk Mahatmy Gandhiego oznajmił publicznie, że najwyższa pora, by Wielka Brytania zwróciła 105,6-karatowy diament (jeden z największych na świecie, wyceniany na 100 mln dol.) i w ten sposób odbyła symboliczną „pokutę za kolonialną przeszłość”. „Kiedy zobaczyłem go w gablocie w Tower, miałem ochotę ją stłuc i zabrać go do domu” – mówił mediom Tushar Gandhi.