Europejska odmiana karpia stała się zmorą Australii.
Australijski rząd chce do najdłuższej rzeki w kraju wpuścić wirusa opryszczki i wybić w ten sposób 95 proc. żyjących w niej organizmów. Zginą głównie pływające w tej rzece karpie, a dokładniej ich europejska odmiana, którą wprowadzono do miejscowych wód już w połowie XIX w. i zamknięto w ściśle kontrolowanych hodowlach. W latach 60. duża grupa jej przedstawicieli niespodziewanie jednak wyrwała się na wolność.
Od tamtej pory karpie niemal całkowicie zdominowały długą na 2,5 tys. km rzekę Murray, zamulając jej dno i doprowadzając rodzime gatunki na skraj wyginięcia. Minister rolnictwa i zasobów wodnych Barnaby Joyce najwyraźniej jest tym faktem wyjątkowo poruszony, bo podczas przemówienia w miejscowym parlamencie z teatralną odrazą wymawiał słowo „karp”, a samą rybę nazwał „obrzydliwą, ssącą błoto kreaturą”.
Po jego wystąpieniu posłowie zaakceptowali plan wpuszczenia wirusa do Murray w 2018 r., ale wciąż jeszcze nie zdecydowali, co zrobić z zabitymi rybami – według wstępnych szacunków ich łączna masa może wynieść od 500 tys. do 2 mln ton. Na razie dominuje pomysł, żeby przerobić je na kompost.