Kardynał Domenico Calcagno dowiedział się z prasy, że zainteresowali się nim włoscy sędziowie śledczy. Prasa pisze, że nie tylko nim, ale też trzema innymi osobami. Kardynał odpowiada, że jest dobrej myśli, wierzy we włoski wymiar sprawiedliwości i ma czyste sumienie. Kurialny dostojnik, nim papież Benedykt XVI powołał go w 2007 r. do pracy w watykańskiej Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej (APSA), mianował jej szefem i kreował kardynałem w 2012 r., był biskupem Savony. Miał wtedy w gestii kościelny instytut troszczący się o księży. Instytut gromadził datki wiernych, teraz wszczęto dochodzenie, czy przypadkiem jego szefowie nie zamienili go w agencję handlu nieruchomościami, sprzeniewierzając zgromadzone pieniądze. Inwestycje nie wypaliły, straty sięgają kilku milionów euro.
Śledczy chcą zbadać, jak doszło do sprzeniewierzenia kościelnych środków i jaka była w tym rola szefów instytutu oraz samego biskupa. Sprawa lokalna, lecz z uwagi na obecną pozycję Calcagno spowodowała szum w mediach. Nie tylko o pozycję tu jednak chodzi. APSA, której szefuje Calcagno, mocą decyzji papieża Franciszka pełni funkcję zarazem watykańskiego ministerstwa skarbu i banku centralnego. Jej walory szacuje się na 3 mld euro. Mają służyć kurii rzymskiej. Franciszek zreformował urząd w ramach swych starań o uzdrowienie finansowej sytuacji Watykanu. Jeśli okazałoby się, że Calcagno przyczynił się do złego zarządzania instytutem, powstałoby pytanie, czy powinien dalej zarządzać skarbcem papiestwa.