Impas
W Hiszpanii powtórka z rozrywki. Kolejne wybory i kolejny raz bez większościowego zwycięzcy
Znowu, tak jak w grudniowych wyborach, wygrała Partia Ludowa Mariano Rajoya. Z przeliczenia 97 proc. głosów wynika, że zdobyła 137 mandatów w 350-osobowym Kongresie Deputowanych (izbie niższej parlamentu). Czyli do 176-mandatowej większości brakuje jej 39 posłów. Znowu więc, tak jak pół roku temu, ludowcy nie mają szans na samodzielne rządzenie i znowu muszą szukać koalicjanta.
Zapowiada się więc powtórka z rozrywki, ponieważ głosy dla pozostałych partii rozłożyły się też podobnie jak przed sześcioma miesiącami. Znowu na drugim miejscu są socjaliści z PSOE, którzy dziś uzyskali 85 mandatów, tracąc 5 miejsc. A lewicowa koalicja Podemos i radykalnej Zjednoczonej Lewicy (IU) dostała dziś 71 mandatów, a w poprzednich wyborach miała ich 69.
Większa różnica jest tylko widoczna u Ciudadanos, którzy jeszcze w grudniu zdobyli 40 mandatów, a teraz mają ich 32. Chociaż może się okazać, że po przeliczeniu wszystkich głosów te różnice będą jeszcze mniejsze.
W sumie wynik wyborów jest niedobry dla Hiszpanii. Opóźnia proces zmian politycznych, niczego nie zmienia ani nie posuwa Hiszpanii do przodu. Trzyma kraj w sytuacji bez wyjścia. Klasyczny impas.
Grudniowe wybory były przełomem dla Hiszpanii, ponieważ zakończyły dyktat dwóch wielkich partii. Wcześniej przez ponad 40 lat władza przechodziła z rąk do rąk pomiędzy Partią Ludową a socjalistami z PSOE. Podczas tamtych wyborów okazało się, że na scenę polityczną weszły mniejsze partie, z którymi te dwa kolosy miałyby się podzielić władzą.
Do żadnego podziału władzy jednak nie doszło, ponieważ w Hiszpanii, nieprzyzwyczajonej ani nienauczonej rządów koalicyjnych, nikt nie potrafił się z nikim dogadać. Stworzyć wspólnego rządu nie udało się zarówno liderowi ludowców Mariano Rajoyowi, jak i przywódcy socjalistów Pedro Sanchezowi.