Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Wygrać show, przegrać życie

Wielka Brytania zastanawia się, jak wycofać się z Brexitu

Not enough megapixels / Polityka
Do polityków i obywateli dopiero teraz dotarło, że zbiorowe podejmowanie decyzji o UE nie jest tym samym, co głosowanie w Big Brotherze na najmniej lubianego uczestnika.

Pod petycją nawołującą do powtórzenia referendum podpisały się prawie trzy miliony brytyjskich obywateli. Co prawda David Cameron stwierdził, że nie ma mowy o powtarzaniu referendum i ogłosił wszczęcie prac w resortach nad przygotowaniem warunków wyjścia, jednak zarazem podkreślił, że uruchomienie artykułu 50. będzie należało do jego następcy (to znaczy, że „powtórką referendum” mogą się stać przyspieszone wybory). Liderzy kampanii na rzecz wystąpienia z UE zapowiedzieli brak pośpiechu – wszak „ludzie muszą wyjechać na wakacje”.

Tymczasem Unia Europejska wzięła Brexit na poważnie i naciska na jak najszybsze załatwienie sprawy. Jednocześnie w ekspresowym tempie zredagowany został dokument, przez polską telewizję rządową ochrzczony mianem projektu „superpaństwa”, przewidujący przyspieszenie integracji i uporządkowanie funkcjonującego dzisiaj decyzyjnego chaosu.

Bez Wielkiej Brytanii, wielkiego hamulcowego w Unii, powinno się to nareszcie udać. Taka „ucieczka do przodu” to zresztą najbardziej oczywisty sposób na uratowanie unijnego projektu.

Dopiero post factum do polityków i obywateli Wielkiej Brytanii dotarło, że zbiorowe podejmowanie decyzji o kształcie i funkcjonowaniu wspólnoty nie jest tym samym, co głosowanie w Big Brotherze na najmniej lubianego uczestnika. My wciąż jesteśmy w Unii, dobrze byłoby więc wyciągnąć wnioski z tej lekcji.

Przyjemnie było oglądać politykę, kłócące się gadające głowy. Jak reality show. To ludzie tacy jak my, cieszyli się telewidzowie, a internauci robili memy z sałatką albo szczawiem, albo mknącym po Wiśle pontonem. Wybory stały się castingiem, a programy typu gadające głowy zaczęły bić rekordy oglądalności.

Reklama