Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Za mało piękna

Łzy Ronaldo, czyli dlaczego ten finał Euro przejdzie do historii?

Forum
Kamery widzą wszystko. Ćmę na powiece Ronaldo oraz ziewającego Figo, znudzonego finałem Euro z udziałem jego rodaków. Operatorzy dokonują wprost cudów, ale, podobnie jak w filmie, sami nie stworzą widowiska.

Portugalczycy tradycyjnie nie pokazali w niedzielę cudów, ale Francuzi, nie wiedzieć czemu, nie chcieli im zrobić krzywdy. Może po prostu było im głupio, że skrzywdzili Ronaldo, choć naprawdę głupio powinien czuć się sędzia, który w ogóle nie zauważył faulu. Sędziowie zresztą dostroili się do ogólnego poziomu mistrzostw. Mimo wszystko finał zostanie zapamiętany.

Jeszcze raz mogliśmy się bowiem przekonać, że futbol to gra niesprawiedliwa i nie zawsze wygrywa lepszy. A czy w życiu zawsze wygrywa lepszy? Wiem, że to banał i że banałów na temat analogii miedzy piłką a tzw. życiem jest całe mnóstwo, lecz może właśnie dlatego ta gra ekscytuje miliony. Bo przecież jeśli się zastanowić, najprawdziwsza prawda o życiu ukryta jest w banałach.

Niedzielny finał przejdzie do historii jeszcze z jednego powodu. Oto największą gwiazdą spektaklu zostaje aktor, który w 26 minucie schodzi ze sceny. W rankingu najbardziej widowiskowych zejść z murawy Ronaldo zajmuje od wczoraj pierwsze miejsce i w najbliższej przyszłości nikt nie jest mu w stanie zagrozić. Chyba że on sam. W niedzielę odegrał monodram, którego był jednocześnie reżyserem. Bohater tragiczny. Jak powiedział przed finałem, nic wielkiego dotychczas nie zrobił dla Portugalii i wreszcie nadarzyła się okazja. A teraz kontuzja. Roni łzy, walczy z bólem, zaciska zęby, próbuje wrócić do gry. Wreszcie poddaje się.

I cały świat ogląda tę jego męczarnię, i cała ludzkość globu mu współczuje, nawet ci, którzy dotychczas go nie lubili! Ale to jeszcze nie koniec misterium. Pod koniec meczu widzimy, że Ronaldo jest z kolegami na ławce rezerwowych, zagrzewa grających do walki, a nawet zaczyna kuśtykać obok swego trenera. W ostatnich minutach dogrywki, kiedy Portugalczycy bronią wyniku, pewnie utykając, wróciłby do gry, gdyby tylko przepisy na to pozwalały.

Reklama