Mattia De Sciglio co prawda razem z resztą włoskiej reprezentacji odpadł z Euro 2016 w ćwierćfinałowym starciu z Niemcami, ale nie stracił na wartości w oczach inwestorów. Zaledwie cztery dni po feralnym meczu ogłoszono, że jego rodzimy klub AC Milan zostaje sprzedany Chińczykom przez byłego premiera Silvio Berlusconiego. W dodatku kupcy z Chin zaledwie miesiąc wcześniej nabyli też drugą wielką drużynę z Mediolanu, Inter (w którego koszulce biega na co dzień Éder, zdobywca gola ze Szwecją, zapewniającego włoskiej reprezentacji wyjście z grupy). Do chińskich właścicieli należą też już brytyjskie kluby Aston Villa, Birmingham oraz (częściowo) Manchester City. Zarazem drużyny z Państwa Środka nie szczędzą gotówki na podkupywanie Europie zawodników (np. w styczniu Brazylijczyk Ramires przeszedł z Chelsea do Jiangsu Suning za 25 mln euro), a w kwietniu tamtejsza federacja ogłosiła, że stworzy w całym kraju 70 tys. orlików i wciągnie do gry miliony młodych.
To wszystko element większej strategii, w ramach której Chiny za 14 lat miałyby wygrać mistrzostwa świata w piłce nożnej – takie życzenie wyraził przewodniczący partii komunistycznej Xi Jinping, prywatnie zapalony kibic. Jak do tej pory chińska reprezentacja zakwalifikowała się jedynie na mundial w 2002 r., na którym przegrała wszystkie mecze grupowe, a w światowym rankingu FIFA zajmuje 81. miejsce.