Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Francuski łącznik

Michel Barnier Michel Barnier Olivier Hoslet/EPA / PAP

Brytyjczycy kręcą nosem na unijnego negocjatora Brexitu.

Bruksela wyznaczyła Michela Barniera, byłego francuskiego ministra i byłego unijnego komisarza, najpierw polityki regionalnej, a potem ds. rynku wewnętrznego i usług, na swego negocjatora w rozmowach z wychodzącymi z Unii Brytyjczykami. Jego wybór – jak deklarował szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker – wynikał z olbrzymiej wiedzy, doświadczenia i bardzo dobrych kontaktów z przedstawicielami niemal wszystkich unijnych instytucji. Jednak Brytyjczycy pamiętają go głównie z czasów, kiedy jako komisarz ds. rynku wewnętrznego zaproponował pokryzysowe przepisy zacieśniające współpracę i nadzór finansowy w ramach strefy euro. Atakował wówczas Brytyjczyków za wybiórcze podchodzenie do unijnych przepisów i twierdził, że nie mogą wybierać ze wspólnego rynku tylko tego, co im najbardziej pasuje. Francuz obejmie stanowisko 1 października i będzie głównym dowodzącym w grupie fachowców zajmujących się konkretnymi negocjowanymi dziedzinami, kimś w rodzaju łącznika pomiędzy różnymi instytucjami Unii a Londynem.

Jednak nad Tamizą nikt w tym łączniku bratniej duszy nie widzi. A już fakt, że na to stanowisko Unia wyznaczyła Francuza, w Londynie odebrano jak policzek. Były wicepremier Nick Clegg twierdzi nawet, że Brytyjczykom powinna się zapalić czerwona lampka, bo wybór Barniera oznacza, że Komisja nastawia się na bardzo twarde negocjacje. Słychać też głosy, że Francuz to zemsta Jeana-Claude’a Junckera, który po Brexicie był zły na Brytyjczyków i od początku powtarzał, że skoro zdecydowali się opuścić Wspólnotę, to powinni to zrobić jak najszybciej.

Polityka 32.2016 (3071) z dnia 02.08.2016; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 13
Reklama