Podaruje górę swoim sąsiadom Finom jako prezent na setną rocznicę fińskiej niepodległości. Okazuje się, że wystarczy przesunąć wspólną granicę o parę metrów, aby Finlandia zyskała swój najwyższy szczyt Hálditšohkka (1331 m). Wpadł na to emerytowany geograf i kartograf Bjørn Geirr Harsson, który skonstatował, że owa granica, wytyczona przy linijce, krzywdzi Finów. I napisał list do ministra spraw zagranicznych, że warto sąsiadom tę krzywdę na setne urodziny zrekompensować, kosztem ledwie 0,015 km kw. norweskiego terytorium. Idea spodobała się po obu stronach, choć oznacza, że trzeba będzie zrewidować fińskie podręczniki szkolne. Norweska premier Erna Solberg mówi ostrożnie, że „są jeszcze pewne kłopoty do przezwyciężenia”. Ma na myśli konstytucyjny zapis o nienaruszalności granic i niezbywalności norweskiego terytorium. Ale wcześniej dochodziło już do szeregu drobnych korekt granicy z Finlandią i Rosją (a wcześniej z ZSRR) – i nie uznawano ich za naruszenie ustawy zasadniczej. Stąd powszechny optymizm w obu stolicach, niepodzielany tylko przez koczowniczy lud Sami. Ich przedstawiciele ogłosili, że w tym odległym miejscu, gdzie żyją i hodują, nie powinno być żadnych granic, a już na pewno nie dla reniferów.