Tuzin zabitych i kilkudziesięciu rannych – to efekt zamachu bombowego podczas wizyty prezydenta Filipin Rodriga Duterte w jego rodzinnym Davao. To największe miasto na wyspie Mindanao. Od lat 70. część mieszkającej tam muzułmańskiej ludności walczy zbrojnie o niepodległość regionu, a do ostatniego ataku już przyznała się Abu Sayyaf, najmniejsza i najbardziej radykalna z lokalnych grup partyzanckich, sprzymierzona z Państwem Islamskim. Duterte, który był burmistrzem Davao przez 22 lata, tuż po wybuchach ogłosił, że rozważy „rządzenie krajem za pomocą mundurowych”.