Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Holenderscy żołnierze skarżą państwo za wysłanie ich do Srebrenicy. Czy można winić państwo za własną niewiedzę?

Dado Ruvic/Reuters / Forum
Holenderscy żołnierze postanowili spróbować.

Jeśli dojdzie do tego oskarżenia, a następnie procesu, to będzie wydarzenie precedensowe. Grupa holenderskich żołnierzy zamierza oskarżyć rząd Holandii o to, że zostali wysłani do Bośni, do Srebrenicy na misję nie do wykonania, jak ją nazwali.

Uważają, że wyrządzono im krzywdę moralną, zniszczono ich reputację jako żołnierzy i jako mężczyzn, że zostali porzuceni przez własne państwo. Za straty moralne chcą odszkodowania, bo te straty dotykają ich nawet dzisiaj. Trybunał ONZ ds. zbrodni w byłej Jugosławii oraz Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości uznały masakrę muzułmanów w Srebrenicy za zbrodnię ludobójstwa. Oni zaś są oskarżani o to, że do zbrodni dopuścili, że nie zrobili nic, aby jej zapobiec. Choć po to właśnie pojechali do Bośni: mieli ochraniać enklawę bezpieczeństwa, jaką ustanowiono w Srebrenicy, mieli błękitne hełmy i mandat ONZ. Uważają, że to za mało, że nie wyposażono ich jak należy. Nie chodzi nawet o uzbrojenie – tego zresztą też nie mieli – po prostu nie wiedzieli nic o tej wojnie, nie wiedzieli, co się dzieje na Bałkanach. Nikt ich w tę wiedzę nie wyposażył.

Chcą zatem, aby sędziowie potępili państwo.

Wojna w Bośni była najokrutniejszą ze wszystkich, jakie rozegrały się na Bałkanach po rozpadzie Jugosławii. Zbyt wiele splatało się tam interesów: serbskich, chorwackich, bośniackich. To Bośniacy zdecydowali w referendum w lutym 1992 r. o niepodległości BiH. Splatało się także wiele interesów międzynarodowych. Po latach widać to wyraźniej.

Problem polegał na tym, że holenderscy żołnierze (ale także francuscy i kanadyjscy) nie rozumieli z tej wojny nic. Obie strony konfliktu mówiły tym samym serbsko-chorwackim językiem, często byli to znajomi, nierzadko nawet rodzina lub sąsiedzi. Obywatele jednego kraju, Jugosławii, choć już wówczas byłej Jugosławii.

Reklama