Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zamach nie wyrówna rachunku krzywd

Rosyjski ambasador zastrzelony w Ankarze. Zamachowiec krzyczał: To zemsta za Aleppo

Polityka
Stosunki rosyjsko-tureckie, nadszarpnięte zestrzeleniem rosyjskiego samolotu wojskowego, dopiero niedawno się poprawiły.

Dyplomata otwierał 19 grudnia w Muzeum Sztuki Współczesnej wystawę fotografii zatytułowaną „Rosja oczami Turków”. I właśnie tam dosięgła go śmiertelna kula (kule) zamachowca. Ranił też kilka innych osób.

O zamachowcu wiadomo na razie niewiele. Agencje donoszą, że wykrzykiwał słowa „Allah akbar”, Allah jest wielki, i wspominał o zemście za Aleppo, za Syrię. Ale równie ważny wydaje się fakt, że do zamachu doszło w przeddzień wizyty w Moskwie tureckiego ministra spraw zagranicznych, gdzie miał się spotkać ze swoim odpowiednikiem, ministrem Ławrowem.

Ważny jest też inny moment: kilka dni temu upadło wschodnie Aleppo, bombardowane przez siły Baszara el Asada. A Rosja wspierała w tych działaniach Damaszek. Turcja tymczasem na działania Moskwy dawała przyzwolenie.

Czy zamachowiec był Turkiem, chcącym dokonać zemsty za rosyjskie naloty? To zapewne wkrótce się wyjaśni. Wiadomo, że był oficerem policji. Miał 22 lata, mieszkał w Ankarze i nazywał się Mevlüt Mert Altıntaş. I zapewne był islamistą.

Co dalej z relacjami rosyjsko-tureckimi?

Stosunki rosyjsko-tureckie, nadszarpnięte zestrzeleniem rosyjskiego samolotu wojskowego, dopiero niedawno się poprawiły. Czy zamach ponownie wywoła chłód w sąsiedzkich relacjach? Zapewne nie na długo, bo ambasador to tylko jeden z urzędników administracji Putina i nie wydaje się, aby rosyjski prezydent z powodu zamachu wypowiedział dyplomatyczną wojnę Turcji. Panowie Erdoğan i Putin pewnie się porozumieją i potępią wspólnie zamach.

Groźniejsze wydaje się to, że zamach na ambasadora Rosji to nowa odsłona terroryzmu, że wydarzył się on zaledwie kilka dni po innym zamachu, w tureckim Kaysari, gdzie zginęło trzynaście osób. To bardzo zły sygnał dla i tak zdestabilizowanego świata.

Reklama