Adam Krzemiński
27 grudnia 2016
Kto może zagrozić Merkel – Schulz czy Petry?
Księgarz i chłopczyca
Czy Angela Merkel będzie miała z kim przegrać? Jesienią o jej porażkę postara się dwójka nowicjuszy w niemieckiej polityce: Martin Schulz i Frauke Petry.
Schulz – 61 lat, księgarz z wykształcenia i ojciec dwójki dorosłych dzieci – od ponad 40 lat jest członkiem SPD, w latach 80. był burmistrzem prowincjonalnego miasteczka na pograniczu z Holandią i od 1994 r. jest posłem, a od 2014 r. przewodniczącym europarlamentu. Jest znany jako polityk europejski i w Niemczech ceniony – 57 proc. Niemców jest z niego zadowolonych, tyle samo co z Angeli Merkel. Choć oboje są daleko za ministrem spraw zagranicznych Frankiem-Walterem Steinmeierem z SPD (79 proc.
Schulz – 61 lat, księgarz z wykształcenia i ojciec dwójki dorosłych dzieci – od ponad 40 lat jest członkiem SPD, w latach 80. był burmistrzem prowincjonalnego miasteczka na pograniczu z Holandią i od 1994 r. jest posłem, a od 2014 r. przewodniczącym europarlamentu. Jest znany jako polityk europejski i w Niemczech ceniony – 57 proc. Niemców jest z niego zadowolonych, tyle samo co z Angeli Merkel. Choć oboje są daleko za ministrem spraw zagranicznych Frankiem-Walterem Steinmeierem z SPD (79 proc.), który w lutym zostanie prezydentem. Jeszcze większą nowicjuszką będzie 41-letnia Frauke Petry, urodzona w Dreźnie, chemiczka z zawodu, matka czwórki dzieci. W 2013 r. współzałożycielka, a obecnie współszefowa antysystemowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Od 2014 r. posłanka do Landtagu Saksonii, utalentowana mówczyni, mrugająca w kierunku skrajnej prawicy, ale pilnie bacząca, by nie być z nią utożsamiana. Uskrzydlona sukcesami „alternatywnych” w 2016 r. w wyborach do Landtagów jest chętnie zapraszana do popularnych programów telewizyjnych. Jej partia będzie miała fory w wyborach do Bundestagu, które odbędą się nie później niż 22 października. Jest na fali. W ogólnokrajowych sondażach ma co prawda 10–14 proc., ale Petry już odtrąbiła przyszłe zwycięstwo, bo jej wejście do Bundestagu będzie ewenementem w historii republiki. Prawicowa pastorowa Drobna. Schludna. Typ stale trzymającej się w ryzach chłopczycy. Żywa mimika. Świetna dykcja. Petry oszczędnie podnosi głos. Najpierw wzywa do cierpliwości w realizacji dalekosiężnych celów. Ale zwycięstwo Trumpa to dla niej sygnał, że „zmiana jest możliwa”. Nie używa słów „dobra zmiana”, ale to ta sama zbitka pojęć. Zwykli ludzie zwyciężyli z establishmentem i poprawnością polityczną elit. Hasło Trumpa „We want our country back” to także hasło Brytyjczyków i – ma nadzieję – Austriaków, Francuzów, Belgów, Szwedów, Holendrów. „I także nasze hasło – my także chcemy odzyskać nasz kraj!” – mówi Petry. Odebrać „z rąk pani Merkel, która zalała Niemcy dziesiątkami tysięcy analfabetów, pełnych pogardy do kobiet, antysemitów, wrogów chrześcijan, a także kryminalistów. I która na serio myśli, że naszym zadaniem jest integracja tych ludzi”. Petry jednocześnie mityguje: także AfD będzie przyjmować prawdziwych uchodźców, ale tylko na czas wojny. Imigracja, i owszem, ale tylko pracowitych i przydatnych. Chcemy odebrać nasz kraj z rąk komisarzy unijnych, którzy narzucają bezsensowne dyrektywy i twierdzą, że narody to pojęcie przeterminowane. Chcemy odzyskać kraj z rąk UE, która kosztem niemieckiego podatnika ratuje takich bankrutów jak Grecja. Chcemy odzyskać kraj z rąk ekologów i mediów, które już od dawna nie kontrolują rządzących. Od Trumpa oczekuje porzucenia ambicji hegemonialnych w Europie, a od Europy większego zaangażowania w politykę bezpieczeństwa. To, że Trump jest dumny ze swych niemieckich dziadków, jest dla niej wskazówką, że i Niemcy powinni być dumni ze swej niemieckości. Tymczasem sami się oczerniają. Media prowadzą wręcz nagonkę przeciwko skrajnej prawicy w Saksonii, bagatelizując lewicowych faszystów i przemoc obcokrajowców. Gdy na jej spotkaniach wyborczych chór woła „Prasa kłamie!”, Petry łagodzi: nie, to prasa w Saksonii zamiata fakty pod dywan. AfD jest partią demokratyczną i pokojową, potępiamy każdą przemoc, również ze strony skrajnej prawicy, ale my z NRD jesteśmy patriotami, podczas gdy tam, na Zachodzie, ton nadaje pokolenie 1968 r., które gardzi ojczyzną i narodem. Oni mają Saksończykom za złe, że jeszcze są lokalnymi i niemieckimi patriotami. I to właściwie wszystko. Inny styl niż frontowych pań z PiS, żadnej niepewności i wewnętrznego spięcia Beaty Szydło, żadnego bezguścia i chlapania Krystyny Pawłowicz. Frauke Petry nie musi też się oglądać na „ojca chrzestnego” za sobą. Dzięki amerykańskiemu stypendium w latach 90. dobrze mówi po angielsku. Ma doświadczenie przedsiębiorcy. Gdyby założona przez nią firma produkująca uszczelki do opon nie splajtowała, można by powiedzieć, że jest kobietą sukcesu. Podobnie jak Merkel – również socjalizowana w NRD – gładko wymanewrowała konkurentów o przywództwo w partii, zachodnioniemieckich profesorów, publicystów i arystokratów. W byłej NRD Petry przesunęła partię na prawo, odbierając w Saksonii przestrzeń neonazistom. Z Landtagu Saksonii wyparła NPD, co jest dobrą wiadomością. Złą jest, że świadomie podbiera słownictwo zainfekowane przez nazistów, twierdząc, że czas nadać mu pozytywne znaczenie. Na prawo przesunęła się także prywatnie. Jej małżeństwo z chadeckim pastorem protestanckim, z którym ma czwórkę dzieci, rozpadło się. Rozbrat spowodował – jak się wywiedzieli reporterzy – odmienny stosunek do uchodźców. Pastor ich witał, podczas gdy pani pastorowa na nich pomstowała. Od 2015 r. są w separacji. Na internetowych stronach polskich narodowców wokół Frauke Petry i AfD panuje kompletny zamęt. Z jednej strony antyestablishmentowa AfD jest w parlamencie europejskim siostrzycą PiS – obie są w tym samym klubie eurosceptyków. I miłe uszom nie tylko ministra Witolda Waszczykowskiego muszą być ataki niemieckich alternatywnych na wielokulturowość, „kulturę powitania” uchodźców, na ekologiczne rozpasanie, gender i libertynizm pokolenia 1968. Ale co robić z odwołaniem szefowej AfD do volkistowskiej ideologii z przełomu XIX i XX w., łączącej podszyty rasizmem nacjonalizm kulturowy i etniczny? W końcu Jarosław Kaczyński w 2016 r. wypowiada się cieplej o Merkel, więc i na portalu prorządowych „niepokornych” można przeczytać zaskakujące stwierdzenie, że Petry to… siostra naszego Petru. Oboje są „nieślubnymi dziećmi Frankensteina”. A AfD w jednym stoi domu z polską Nowoczesną. I podczas gdy redaktor jednego z portali jest dumny, że opublikował pierwszy w Polsce wywiad z Petry, to na innej stronie można się dowiedzieć, że właśnie od AfD zacznie się nowe żądanie rewizji granicy na Odrze i Nysie. A może jednak ważniejsze jest aktualne pokrewieństwo dusz polskich i niemieckich narodowych konserwatystów? Kanciasty dyplomata O ile nasi narodowcy mają kłopot z ustawieniem się wobec AfD i jej szefowej, o tyle nie mają wątpliwości z oceną Martina Schulza – tajnej broni SPD w nadchodzącej kampanii. Gdy na początku naszego konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego przewodniczący Parlamentu Europejskiego wybuchnął, że to „demokracja w stylu Putina”, został przez naszego dziennikarskiego specjalistę od trotylu nazwany ćwokiem nieznającym języków obcych. A Paweł Kukiz napisał na Facebooku: „Panie Schulz! Naziści zamordowali mi dziadka w Auschwitz, więc nie życzę sobie, by ich wnuki uczyły mnie demokracji”. Cóż, wnuk zbrodniarza może być świętym, a wnuk męczennika – szubrawcem. Przy czym Schulz nie jest ani świętym, ani szubrawcem, lecz jednym z najbardziej wyrazistych polityków europejskich. Ponosi go temperament, ale ma wyraźne wyobrażenie, co zrobić, by Parlament Europejski nie był ma
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.