Do tej pory na Księżycu lądowały sondy wysyłane przez państwa; USA, Związek Radziecki i Chiny. W 2017 r. podobną wyprawę planuje przeprowadzić prywatna amerykańska firma Moon Express. Są niewielkim zespołem, ale udało im się zdobyć wszystkie niezbędne pozwolenia m.in. ze strony Białego Domu, NASA i Federalnej Agencji Lotnictwa. Chcą wysłać na Księżyc ważący około 10 kg bezzałogowy lądownik. Wyposażą go m.in. w laser do pomiarów odległości i badania ogólnej teorii względności oraz obsługiwany przez internet teleskop. Start ma się odbyć z Cape Canaveral. A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to Moon Express przy kolejnych lotach rozpocznie wydobycie rzadkich minerałów, metali i kamieni księżycowych, które firma chce sprzedawać kolekcjonerom.
Amerykanom po piętach depcze izraelska firma SpaceIL, która w 2017 r. również planuje lądowanie na Księżycu. Oprócz tego w kolejce stoi 15 innych firm, które marzą o Księżycu, a przy okazji chciałyby wygrać Google Lunar X Prize, czyli 30 mln dol., które firma przeznacza dla tego, kto pierwszy wyląduje na Srebrnym Globie, pokona na jego powierzchni dystans 500 m i wyśle na Ziemię nagranie całego przedsięwzięcia. Założyciel Moon Express jest optymistą i twierdzi, że Księżyc w ciągu 15 lat stanie się potencjalnie naszym drugim domem. Jednak pesymiści przypominają, że Google miał już swoją nagrodę przyznać pięć lat temu, tylko nie miał komu.