Pojedynek o Tuska
Wybory szefa Rady Europejskiej były sprawdzianem. Polska go nie zdała
Pani premier Szydło, ministrowie Waszczykowski i Szymański, europoseł Saryusz-Wolski i prezes Kaczyński rozpoczęli wojnę i polegli. Mogli ją zakończyć honorowo i wyjść z twarzą, no, z połową twarzy, ale nie, postanowili zagrać się na śmierć. Niestety, także kosztem Polski i Polaków.
Kompromitacja polskiej dyplomacji
Na nic się zdadzą słowa prezesa Kaczyńskiego, że premier walczyła dzielnie, do końca. I że to dobra wiadomość dla Polski wstającej z kolan.
Na nic, bo to zła wiadomość, Polska dyplomacja skompromitowała się na całej linii. Rozpoczęła wojnę, nie wiedząc, jak ją skończy. Na oślep dopuściła do rozgrywki przeciwnej polskiej racji stanu. Polska pozostała sama, upokorzona, bez sojuszników, nawet tych, na których liczyła stuprocentowo. Wszyscy pokazali, w jakim poważaniu mają rządzącą partię i jej delegację do Brukseli. Te żenujące gry i intrygi. Szantaż: tak, Bruksela dowiodła, że szantaż to nie jest metoda, jakiej ulegnie.
Premier Szydło, blada, z zaciśniętymi ustami, chora z poniżenia, próbowała opowiadać Europie o polskich zasadach, których będzie bronić do upadłego. Wbrew zdrowemu rozsądkowi. Wbrew faktom, jakie właśnie się rozegrały. Minister Szymański, któremu przytomności nie można przecież odmówić, siedział obok pani premier ze spuszczoną głową. Nawet nie zabrał głosu. Bo i po co? Nie miał nic do powiedzenia. Tak się kończy ślepe posłuszeństwo.
A że przy okazji złamano karierę Saryusza-Wolskiego, to już inna sprawa.
Minister Waszczykowski w Warszawie próbował banalizować, mówiąc, że jeden mecz to jeszcze nie klęska. Tymczasem Jarosław Kaczyński poszedł dużo dalej, powiedział, że Donald Tusk nie ma prawa do polskich barw, do biało-czerwonej flagi.