Społeczność Manchesteru nie daje się zastraszyć, chociaż opłakuje ofiary.
Policja brytyjska wie coraz więcej o młodym terroryście z Manchesteru i jego wspólnikach. Celem potężnej operacji jest schwytanie producentów bomby i całkowita likwidacja siatki. Atak w Manchesterze jest fragmentem szerszego planu tzw. Państwa Islamskiego, które przerzuca się na działania w Europie, bo w Syrii i Iraku traci terytorium. Urodzony i wykształcony w Manchesterze 22-latek Salman Adebi, z pochodzenia Libijczyk, nie był samotnym wilkiem, tylko przeszkolonym dżihadystą. Przed tragicznym w skutkach odpaleniem śmiercionośnej bomby odwiedził rodzinę w Libii. Detonacja zabiła 22 osoby, w tym ośmioletnią dziewczynkę i polskie małżeństwo. Celem była publiczność, głównie nastolatki wychodzące z hali widowiskowej po występie gwiazdy muzyki młodzieżowej. Terrorystom chodziło o szok i przerażenie. Cel osiągnęli połowicznie. Masowa zbrodnia zjednoczyła Manchester ponad różnicami etnicznymi i konfesyjnymi w duchu międzykulturowej solidarności. Na czuwania ku pamięci ofiar przychodzą tłumy.
Antymuzułmańskie incydenty są potępiane tak jak czyn terrorystów. Politycy zgodnie zawiesili na kilka dni parlamentarną kampanię wyborczą. Premier Theresa May po zamachu zarządziła najwyższy, krytyczny, stan zagrożenia bezpieczeństwa publicznego i wysłała na ulice miast dodatkowe siły policyjne oraz uzbrojone wojsko. May ma wciąż największe szanse na zwycięstwo, ale po odwieszeniu kampanii podpadła wyborcom, gdy zaczęła się wycofywać z obietnic socjalnych. Opozycyjna Partia Pracy zyskuje w sondażach, choć jej lider Jeremy Corbyn po zamachu zbulwersował Brytyjczyków sugestią, że jest związek między interwencjami zbrojnymi sił brytyjskich w świecie muzułmańskim a terroryzmem islamistycznym.