Patrioci uporczywi
Patriotyczne protesty przyciągają niezrównoważonych psychicznie
Zwołana na koniec maja pod pomnik Jana III Sobieskiego pikieta przeciw Napoleonowi w hymnie przebiegała w adekwatnej atmosferze. Między tłum pięćdziesięciu kontestujących nie zaplątał się nikt cierpiący umysłowo. A schodzą się nagminnie, pierwsi do zabrania głosu z mównicy. Wykrzykują swoje prywatne urojone hasła, psując całokształt. Potem mijający pikietę cykliści wrzucają na YouTube rejestrowane telefonem filmiki, lekceważąco komentujące, że pora zmienić leki.
Cierpiący umysłowo, choć rasowo swoi, intelektualnie ociężali są jak stonka. Trzeba tupać na nich nogą i rozpierzchiwać na wiecowe obrzeża.
Ale
pozostając na moment przy pikiecie przeciw Napoleonowi w hymnie, zwołanej równo w 345. rocznicę koronacji Sobieskiego (dobrze się złożyło, gdyż akurat wypadła niedziela). By nie straciła na powadze, organizowana była w tajemnicy m.in. przed pewnym nieprzewidywalnym Mirosławem.
Zanim o nim, krótko o Bonapartem. Pomijając, że w hymnie nie wypada błagać o pomoc osoby innej, rzekomo lepszej nacji, ubliża pieśni ubóstwianie tej postaci. Co dał nam za przykład, jak zwyciężać mamy, skoro uciekł spod Moskwy, przelewając tysiące litrów krwi polskiej? Poza tym fakt, że skończył na Elbie, czyni tę frazę ironiczną. Zasługujemy, by „Bonaparte” wymienić na „Król Sobieski”.
Zarówno wiec, jak i przemowy prelegentów minęły bez obciachu. Miał miejsce tylko jeden incydent wywołany przez rowerzystę we fluorescencyjnej koszulce, który przezywał kontestujących Bonapartego od „pajaców i putinowskich przebierańców”. Zapraszany do mikrofonu, żeby („jaśnie fluorescencja, pedalisko i banderowska świnia”) powiedział, co mu się nie podoba. Odjechał, a przechodnie pękali ze śmiechu.
Ton hymnowi odśpiewanemu w nowej poprawionej wersji roboczej nadawała bezrobotna większość z dzielnicy Grochów.