Nowym numerem dwa w Arabii Saudyjskiej nie jest już brat obecnego króla Salmana książę Mohammed bin Nadżif, tylko najstarszy królewski syn Mohammed bin Salman, w skrócie zwany MbS. Zaledwie 31-letni książę jest ulubionym synem króla i od lat jego wiernym towarzyszem. W przeciwieństwie do swoich rozlicznych braci i kuzynów, którzy też stali w kolejce do tronu, Mohammed nie skończył zagranicznych uczelni i nie miał wcześniej żadnego politycznego doświadczenia. Zrobił tylko licencjat z prawa na Uniwersytecie Rijadu, a po studiach doradzał ojcu, najpierw gdy ten był gubernatorem Rijadu, a potem królem. Od razu po zaprzysiężeniu w 2015 r. Salman oddał Mohammedowi tekę ministra obrony. Oprócz tego MbS był szefem rady ds. gospodarki i rozwoju oraz szefem rady nadzorczej giganta naftowego Aramco. A w zeszłym roku to również on, a nie urzędujący król Salman, przedstawiał plan reform dla Arabii Saudyjskiej, czyli wizję 2030 r., która zakłada takie przekształcenie saudyjskiej gospodarki, aby nie była uzależniona od ropy. Dotychczasowy następca tronu 58-letni Mohammed bin Nadżif kojarzony jest ze społecznym zamordyzmem, więc młody, inteligentny, ambitny i pełen nowych pomysłów MbS znacznie lepiej nadaje się na ikonę zmian.
Problem jednak w tym, że junior wiele obiecuje, ale jak na razie jednoznacznych sukcesów nie odnosi. Ma też tendencję do zbyt szybkiego działania. Trwająca już prawie trzy lata wojna domowa w Jemenie, w którą młody książę jedną ze swoich pierwszych decyzji jako minister obrony wciągnął saudyjskie wojsko, chwały mu nie przynosi. Podobnie jak plotki, że to on stoi za ostatnim konfliktem dyplomatycznym z Katarem, który Arabia Saudyjska oskarżyła o wspieranie terroryzmu i razem m.