Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Renesans brexitu?

Czy Wielka Brytania chce wyjść z Unii po angielsku?

Premier Theresa May Premier Theresa May Eric Vidal/Reuters / Forum
Florencka mowa premier Theresy May miała ruszyć naprzód grzęznące negocjacje brexitowe. A stawki w tej grze stały się niebezpiecznie wysokie.
Minister Johnson imputował demonstrującej w Londynie przeciw brexitowi brytyjskiej młodzieży, że ma kłopot z tożsamością. Belg Guy Verhofstad replikował, że przeciwnie: młodzież europejska nie ma kłopotu z tym, by czuć się obywatelem swego kraju i jednocześnie Europy.Wiktor Szymanowicz/Barcroft Images Minister Johnson imputował demonstrującej w Londynie przeciw brexitowi brytyjskiej młodzieży, że ma kłopot z tożsamością. Belg Guy Verhofstad replikował, że przeciwnie: młodzież europejska nie ma kłopotu z tym, by czuć się obywatelem swego kraju i jednocześnie Europy.

Nic nie wydaje się przesądzone. Ani w Unii kontynentalnej, ani na Wyspach. W gabinetach polityków, na salach obrad parlamentu, wreszcie na ulicach. W połowie września, gdy parlament brytyjski debatował nad projektem ustawy o wyjściu z UE (Great Repeal Act), ulicami Londynu przeszło 50 tys. przeciwników brexitu. Nawet wśród melomanów wystąpiły tarcia. W tym roku uczestnikom najbardziej brytyjskiego festiwalu muzyki poważnej, tzw. Promsów, w Royal Albert Hall rozdano 10 tys. chorągiewek z flagą Unii. Chodziło o to, by przypomnieć, że niektórzy wielcy kompozytorzy europejscy mieszkali i tworzyli w Londynie, ale gdyby żyli w epoce po brexicie, mogliby zostać niewpuszczeni na Wyspy. Oburzeni brexitowcy zażądali rozdawania chorągiewek brytyjskich. To spór symboliczny: uniwersalizm starł się z nacjonalizmem.

Na domiar złego tuż przed ważnym przemówieniem premier Theresy May 22 września we Florencji w prawicowym, probrexitowym, dzienniku „The Daily Telegraph” brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson nakreślił autorski program przeprowadzenia brexitu. Pisze w nim, że Londyn nie powinien płacić Brukseli za dostęp do wspólnego rynku i wraca do hasła z kampanii referendalnej, że pieniądze odzyskane dzięki brexitowi mają być przeznaczone na publiczną służbę zdrowia. Chodzi o 350 mln funtów tygodniowo, ale te wyliczenia Johnsona od dawna są kwestionowane przez ekspertów.

Nie wszystkim spodobało się też twierdzenie Johnsona, że Brytyjczycy, wychodząc z Unii, odzyskają swobodę podejmowania decyzji w ważnych sprawach narodowych: od edukacji po infrastrukturę i innowacyjność. W rzeczywistości nie ma czego odzyskiwać, bo w żadnej z tych dziedzin Unia nie wiązała rąk Londynowi. Lewicowy dziennik „The Guardian” zbulwersowała dodatkowo złośliwość Johnsona pod adresem brytyjskiej młodzieży, demonstrującej z wymalowanymi na twarzach unijnymi gwiazdkami.

Polityka 39.2017 (3129) z dnia 26.09.2017; Świat; s. 53
Oryginalny tytuł tekstu: "Renesans brexitu?"
Reklama