Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Premier Jacinda

Jacinda Ardern Jacinda Ardern Mark Coote/Bloomberg / Getty Images

Światowa polityka młodnieje. Nowa premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern, lat 37, może i nie dorównuje zwycięzcy austriackich wyborów sprzed kilkunastu dni Sebastianowi Kurzowi, lat 31. Jej Partia Pracy była zresztą dopiero druga i wypchnął ją do władzy brak zdolności koalicyjnych zwycięskich konserwatystów. Ale o samej Jacindzie jeszcze kilka miesięcy temu mało kto słyszał. Ją z kolei popchnęła do kariery nieoczekiwana dymisja szefa partii na trzy miesiące przed wyborami, na skutek katastrofalnych notowań w sondażach. Siedem razy odmawiała, bo nie czuła się na siłach, ale kiedy stanęła na czele kampanii, wybuchła prawdziwa jacindomania. Ta mormonka, która została agnostyczką (bo jest za związkami osób tej samej płci), zamiłowana DJ-ka, pokazała nową twarz laburzystów, pogruchotanych po trzech kadencjach w opozycji. Obiecała kraj równiejszych szans, wydźwignięcie 200 tys. dzieci z biedy, zahamowanie spekulacji gruntami (głównie przez cudzoziemców, przez co zwykłemu obywatelowi coraz trudniej kupić mieszkanie), zwiększenie stypendiów, nacisk na prawa kobiet i zalegalizowanie marihuany do 2020 r.

Z tym otwartym programem społecznym może być kłopot, bo Partia Pracy tworzy koalicję z populistyczną i antyemigrancką New Zeland First (co jest mieszanką ognia z wodą) oraz z Zielonymi. W praktyce rządzenia trzeba będzie iść na rozmaite kompromisy, oby nie okazały się zgniłe, bo kraj pokochał panią Ardern. A właściwie pannę, bo żyje w wolnym związku, i na zaczepkę dziennikarza, czy wybierze się wkrótce na urlop macierzyński, odpowiedziała, że takich pytań nie zadaje się premierowi w XXI w.

Polityka 43.2017 (3133) z dnia 24.10.2017; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama