Świat

Saudyjska fatamorgana

Kontrowersyjne wizje saudyjskiego księcia Mohammeda

Książę Mohammed bin Salman bin Abdulaziz Al Saud zyskał wśród krytyków miano anty-Midasa. Książę Mohammed bin Salman bin Abdulaziz Al Saud zyskał wśród krytyków miano anty-Midasa. Bernd von Jutrczenka/DPA / PAP
Trudno usuwalni liderzy z wielkimi wizjami to największe przekleństwo Bliskiego Wschodu. Kolejny z nich właśnie objawił się w Arabii Saudyjskiej.
Saudyjski książę Mohammed i Donald TrumpOfficial White House Photo by Shealah Craighead/Wikipedia Saudyjski książę Mohammed i Donald Trump

Zaczęło się w Egipcie. 65 lat temu młody oficer Gamal Abdel Naser obalił słabego króla i stworzył model sprawowania władzy, który obowiązuje nad Nilem do dziś. Oparte na rodzinie i aparacie bezpieczeństwa dożywotnie jedynowładztwo – model, który jak choroba zakaźna szybko rozprzestrzenił się po całym regionie: Libia, Tunezja, Syria, Irak, Sudan. Wszystkie te kraje krótko testowały demokrację, żeby potem pogrążyć się pod ciężarem wielkiego lidera. Najważniejszy skutek jest taki, że spośród 400 mln Arabów 350 mln żyje dziś w biedzie i beznadziei, pozbawionych politycznego głosu i praw obywatelskich. Oto współczesny wyrok na dotychczasowych wizjonerów, którzy chcieli zbawić Bliski Wschód.

1.

Nowy wizjoner, 32-letni Mohammed, wygląda jak książę z arabskiej bajki. Przy okazji saudyjski następca tronu brzmi jak postępowiec, chce zmodernizować saudyjskie społeczeństwo. Zapowiedział liberalizację obyczajową królestwa, większe prawa dla kobiet, stopniową redukcję znaczenia ropy i gazu dla saudyjskiej gospodarki oraz ograniczenie wpływów rodziny królewskiej. Chce też promować bardziej tolerancyjną wersję islamu, zerwać ze sponsorowaniem radykalnych meczetów na Zachodzie i dżihadystami na Bliskim Wschodzie. Nic więc dziwnego, że Mohammed jest cichą nadzieją Zachodu na modernizację swojego kraju. Naser też nią był.

Aby jednak ocenić zapowiadane przez Mohammeda reformy, warto je zestawić z tym, co było dotąd normą w regionie. Wielkie bliskowschodnie rewolucje zbyt często kończyły się kosmetyką ustrojową, w ramach której monarchię zastępowała republika albo syn ojca, ale dla obywateli niewiele z tego wynikało. Utrzymanie status quo – oto wielka ambicja. Na palcach jednej ręki można wymienić polityków z regionu, którzy nie ograniczyli się tylko do spoglądania w tylne lusterko.

Polityka 47.2017 (3137) z dnia 21.11.2017; Świat; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Saudyjska fatamorgana"
Reklama