Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Irańska kontrrewolucja?

Irańczycy na ulicach. Czym te protesty różnią się od poprzednich?

Protesty w Iranie Protesty w Iranie AFP / East News
Obecna elita ma interes przetrwać u władzy i jednoczy się w obliczu realnego zagrożenia jej utratą.

Dyktatury wszelkich odmian opierają się na zastraszaniu własnych obywateli i obwinianiu sił zewnętrznych o prowokowanie protestów. Ten scenariusz działał ostatnio w Turcji, teraz obserwujemy go w Iranie. Po raz pierwszy od „zielonych” protestów w 2009 roku znów wyszły na ulice wielu miast tysiące ludzi. Ale są trzy istotne różnice.

Protesty w Iranie obecnie i w 2009 roku

Po pierwsze, hasła kontrrewolucyjne. Obecne protesty zaczęły się od haseł przeciwko drożyźnie i korupcji. Szybko doszły hasła polityczne, wyjątkowo radykalne: za przywróceniem monarchii, rozpędzeniem rządów duchownych, przerwaniem kosztownych interwencji poza krajem. Republika islamistyczna narodziła się w Iranie na gruzach skorumpowanej, proamerykańskiej monarchii Pahlawich. Protestującym raczej nie chodzi o przywrócenie rządów tej rodziny. Ale sam fakt, że takie hasła się pojawiły, jest sygnałem, że reżim ajatollahów nie jest uważany za bezalternatywny.

Po drugie, przemoc. Protesty w 2009 roku były odrzuceniem wyniku ówczesnych wyborów prezydenckich. Niezadowoleni z wygranej twardogłowego islamisty Ahmadinedżada wylegli milionami na ulice pod hasłem, że wybory nie były uczciwe. Protesty zaczęły się pokojowo, ale skończyły rozlewem krwi. Wtedy strzelała irańska bezpieka, dziś strzały padły także ze strony protestujących, w jednym z miast doszło do próby przejęcia arsenału broni z zaatakowanego komisariatu.

Przemoc służy oczywiście propagandzie rządowej. Sugeruje, że za protestami stoją wrogowie Iranu na czele z Trumpem i Arabią Saudyjską. Reżim wie, co mówi, bo przecież sam wspiera finansowo i militarnie organizacje szyickie w różnych częściach Bliskiego Wschodu.

Reklama