Zdecydowana większość Basków już nie chce niepodległości.
Dokładnie 50 lat po przeprowadzeniu pierwszego zamachu terrorystycznego baskijska organizacja ETA ogłosiła całkowite rozwiązanie. Euskadi ta Askatasuna, czyli Baskonia i Wolność, powstała pierwotnie jako studencka grupa pielęgnująca lokalne tradycje oraz język, zwalczane przez generała Franco. Mieszkańcy regionu nie mogli wówczas nawet podpisywać nagrobków w rodzimym baskijskim. Szybko przekształciła się w organizację niepodległościową, walczącą o swój cel przy pomocy terroru: zabiła 829 osób i raniła ponad 6 tys., w większości już w czasach demokratycznej Hiszpanii. Rosnący sprzeciw opinii publicznej wobec jej działań, a także coraz liczniejsze aresztowania jej członków, doprowadziły w końcu do jej samorozwiązania. Choć nie wszyscy składają broń (mała dysydencka frakcja nazywająca się ATA zrabowała towarzyszom 60 pistoletów i zapowiada dalszą walkę), to przemoc na wielką skalę bezpowrotnie się skończyła.
Kraj Basków jest dziś regionem z najszerszą autonomią w całej Unii Europejskiej, a jego mieszkańcom najwyraźniej odpowiada taki stan: choć w badaniach opinii publicznej 60 proc. respondentów opowiada się za zorganizowaniem referendum niepodległościowego, to za oderwaniem od Hiszpanii głosować chce jedynie co czwarty z nich. A rządzący tu nacjonaliści są w nieformalnej koalicji z rządem centralnym w Madrycie, premier Mariano Rajoy nie musi się więc obawiać powtórki z Katalonii.