Uroczystej inauguracji w Jerozolimie towarzyszyły pogrzeby ponad 60 zabitych w zamieszkach Palestyńczyków w Strefie Gazy. Nowa amerykańska ambasada mieści się w spokojnej i cichej jerozolimskiej dzielnicy Arnona, w budynku, w którym wcześniej Amerykanie mieli swój konsulat. Pierwotnie prezydent Trump chciał, aby ambasada miała zupełnie nową siedzibę, na której projekt i budowę chciał przeznaczyć około miliarda dolarów. Z czasem przyjął jednak wersję tańszą, oszacował, że przenosiny do już istniejącego budynku są znacznie bardziej opłacalne, nawet przy założeniu, że w siedzibę po konsulacie trzeba będzie jeszcze zainwestować, ponieważ istniejący budynek wymaga przebudowy i dostosowania do nowej roli. Ostatecznie więc na początku w ambasadzie rezydować będzie ambasador David Friedman i kilkoro innych amerykańskich dyplomatów. A całkowite przenosiny potrwają kilka lat. I w tym czasie być może inne państwa – na co liczy Izrael – pójdą w ślady USA i także przeniosą swoje ambasady do Jerozolimy.
Większość krajów ma tam tylko swoje konsulaty. I mimo że w Jerozolimie znajduje się wiele izraelskich budynków rządowych, w tym parlament i Sąd Najwyższy, to jeszcze kilka miesięcy temu przywódcy żadnego kraju nie przyszłoby do głowy, żeby przenosić tam jakąkolwiek ambasadę. Jednak zapowiedzi Trumpa przekonały do przenosin najpierw Gwatemalę, która w ciągu ostatnich dziesięciu lat miała już swoją ambasadę w Jerozolimie, ale w 2006 r. przeniosła ją do Tel Awiwu. Podobnie Honduras, którego ambasador mieszkał już kiedyś w Jerozolimie, teraz ponownie się tam przeniesie. Chęć przeprowadzki ze swoją ambasadą wyraził też rumuński premier Liviu Dragnea, i gdyby nie to, że prezydent Klaus Iohannis twierdzi, że posunięcie to naruszałoby prawo międzynarodowe, rumuńska flaga już dawno powiewałaby nad budynkiem ambasady w Jerozolimie.