Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas, nałogowy palacz, trafił do szpitala w Ramallah. 83-letni pacjent miał zapalenie płuc, a wcześniej jeszcze operację ucha, oraz w lutym „przegląd zdrowotny” w USA. Zaczęły się więc spekulacje – szczególnie w Izraelu – czy to już koniec Abbasa, który u władzy jest od 2005 r.? Izrael uważa go bowiem za umiarkowanego lidera i obawia się, że w chaosie wywołanym jego ewentualnym ustąpieniem władzę na Zachodnim Brzegu mógłby przejąć Hamas. Efekt jest taki, że w izraelskich mediach nie ma dnia bez informacji, jak się dziś czuje szef Autonomii (dowodem, że żyje, są zdjęcia z aktualną gazetą). Zupełnie inaczej niż w palestyńskich – tam sprawa zyskała status tajemnicy państwowej, w obawie, że wybuchną uliczne walki o sukcesję.
Na giełdzie następców pojawia się m.in. nazwisko obecnego szefa rządu Autonomii Ramiego Hamdallaha. Premier jest popularny na Zachodnim Brzegu, ale nie należy do Fatahu, który kontroluje praktycznie wszystkie urzędy. Przemknęło również – jak zawsze przy takich okazjach – nazwisko Maruana Bargutiego. Gdyby zrobić prawdziwe głosowanie w Autonomii, Barguti wygrałby je bezapelacyjnie. To jedyny dziś palestyński lider, który wzbudza jeszcze jakieś emocje wśród współobywateli. Jest tylko jeden problem: Barguti odbywa karę wielokrotnego dożywocia w izraelskim więzieniu. A Izrael nie zamierza ułatwiać Palestyńczykom zadania, choć niektórzy tamtejsi eksperci twierdzą, że nawet Barguti to dla Izraela lepsze rozwiązanie niż prezydent Autonomii z Hamasu.