Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Cały nasz

Świat żegnał Jana Pawła II tak, jakby Papież był wciąż z nami.

Jak On to wszystko przemyślał. Przygotował ludzi testamentem: „Czuwajcie – z możliwością śmierci każdy zawsze musi się liczyć – Bóg wam zapłać”. I świat czuwał.

Krakowskie błonia w noc przed pogrzebem Jana Pawła II pokrył dywan świateł. A w czysty, jasny piątkowy ranek miasto opustoszało ponownie. Prawie wszyscy woleli żegnać Papieża razem, w wielotysięcznej gromadzie, niż w domach.

Pod pałacem krakowskich biskupów, na sąsiednich Plantach i na błoniach, skąd widać kopiec Kościuszki i wieże Bazyliki Mariackiej, wciąż stały tłumy. Tak jakby czekały, że Papież jednak pojawi się w słynnym oknie krakowskiej kurii i powie choćby słowo. Tak jakby trwała jeszcze jedna pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny.

Kiedy skończyła się msza, większość została na błoniach i tam oglądała telewizyjny przekaz z Rzymu. Płakali i klaskali tak jak rzesze na placu św. Piotra. „Chciał oddać całego siebie Chrystusowi i nam” – w tym jednym zdaniu z żałobnej homilii kardynała Ratzingera, przewodniczącego rzymskim obrzędom, mogli się odnaleźć chyba wszyscy ludzie dobrej woli, obojętne jakiej wiary i narodowości – przed watykańską Bazyliką i przed ekranami od Wadowic przez Gwatemalę i Filipiny po Bliski Wschód i Białoruś.

Ósmego kwietnia 2005 r. prawie wszystkie drogi rzeczywiście prowadziły do Rzymu. Co – poza miłością, podziwem i żalem – mogło łączyć te miliony uczestników ostatniej pielgrzymki Jana Pawła II, a właściwie do Jana Pawła II? O czym myśleli przywódcy państw, kiedy wiatr przewracał karty ewangeliarza pozostawionego na prostej trumnie Papieża? Ten obraz miał przede wszystkim symbolikę religijną: wierność prostocie Dobrej Nowiny, ale Ewangelia żyje nie tylko w Kościele, lecz także w świecie. W testamencie Jan Paweł II zanotował: „Ostatnie dziesięciolecie ubiegłego stulecia wolne było od dawniejszych napięć, co nie znaczy, że nie przyniosło z sobą nowych problemów i trudności”.

Mieli nad czym pomedytować nie tylko przedstawiciele innych Kościołów i religii niechrześcijańskich, lecz także prezydenci zwaśnionych państw Zachodu i świata muzułmańskiego. Konflikt Zachodu z islamem martwi Kościół nie mniej niż odpowiedzialnych liderów świata. Ale tylko egzekwie Jana Pawła II sprawiły, że w Rzymie z tej samej okazji znaleźli się prezydenci USA, Afganistanu, Syrii, Iranu i Izraela. Może chwilkę refleksji nad sensem tego największego w historii pogrzebu poświęcili także szefowie Rosji i Chin, którzy do Rzymu nie przybyli. Bo na rosyjskich nacjonalistów, którzy stwierdzili, że jedynym godnym uwagi pogrzebem w historii był pogrzeb Stalina, nie ma co liczyć.

Coś się przecież na świecie przez to ćwierćwiecze Jana Pawła II zmieniło za sprawą jego pontyfikatu. Jak dużo, świadczy i sygnał z Brukseli. Z dnia na dzień Komisja Europejska zmieniła zdanie i ogłosiła, że w dzień pogrzebu flagi Unii zostaną opuszczone do połowy masztu. Dziennik „Financial Times” zareagował natychmiast: „Kto powiedział, że Europa jest bezbożna?”. W republikańskim Paryżu rzucono pomysł, by Pola Marsowe przemianować na Pola Jana Pawła II.

Dwa razy łzy uwięzły mi w gardle podczas watykańskiej uroczystości. Kiedy nad cyprysową trumną Papieża modlili się i śpiewali po grecku dostojnicy katolickich Kościołów wschodnich, przypomniałem sobie o niespełnionym marzeniu Jana Pawła II, żeby odwiedzić Rosję. I słowa, które tyle razy powtarzał, że Europa powinna oddychać oboma płucami – że tworzą je dwie wielkie tradycje łacińskiego Zachodu i prawosławnego Wschodu.

Ale ten wspaniały liturgicznie moment zawierał jeszcze jedno przesłanie: o duchowym bogactwie Kościoła i potędze idei ekumenicznej. Nie byłoby ekumenizmu bez Soboru Watykańskiego II, zwołanego w połowie lat 60. przez poprzedników Karola Wojtyły – papieży Jana XXIII i Pawła VI. To na znak, że chce kontynuować ich dziedzictwo, obrał on papieskie imię Jana Pawła.

W testamencie napisał: „Jestem przekonany, że długo jeszcze dane będzie nowym pokoleniom czerpać z tych bogactw, jakimi ten Sobór XX w. nas obdarował. Jako Biskup, który uczestniczył w soborowym wydarzeniu od pierwszego do ostatniego dnia, pragnę powierzyć to wielkie dziedzictwo wszystkim, którzy do jego realizacji są i będą w przyszłości powołani. Sam zaś dziękuję Wiecznemu Pasterzowi za to, że pozwolił mi w tej wielkiej sprawie służyć w ciągu wszystkich lat mego pontyfikatu”. Pogrzeb Jana Pawła II, w którym po raz pierwszy w historii chrześcijaństwa uczestniczył zwierzchnik Kościoła Anglii, obok patriarchy prawosławia, rabinów i imamów, pokazał już po śmierci Papieża Wojtyły, jakie ta służba wydała owoce.

W pogrzebowym słowie kardynał Ratzinger wspomniał o oknie w Domu Ojca, z którego na plac św. Piotra spogląda Jan Paweł II. Ale czy mogło w nim zabraknąć Dobrego Papieża Jana i Pawła VI? Mieliby powody do dumy ze swego następcy. I pewnie nie mieliby mu za złe, że nawet swym pogrzebem Jan Paweł II znów bił światowe rekordy. W 1978 r. pożegnać Pawła VI przyszło ponad 70 tys. ludzi, papieża Jana Pawła I, który zmarł po miesiącu pontyfikatu – ok. 50 tys. Papieża Wojtyłę żegnały w Rzymie miliony. Na pogrzeb Jana Pawła I przyjechała ponad setka świeckich dostojników – szefem delegacji amerykańskiej była żona prezydenta Cartera – pogrzeb Jana Pawła II zgromadził ponad dwa razy więcej głów państw i szefów rządów, w tym trzech prezydentów USA i dwóch Polski.

To wszystko przynosi Kościołowi wielkie moralne korzyści. Rytuały i ceremoniał sprzed stuleci okazują się arcymedialne. Miliony ludzi w Rzymie, Polsce i na świecie przeżywają uniesienie. W Polsce ostatnie dni budują – między innymi dzięki mediom – od nowa typ wspólnoty, jaki pamiętamy z czasów narodzin Solidarności. Może i dlatego powstaje tak silne wrażenie ostatniej pielgrzymki. Mam nadzieję, że nasi współobywatele innych wyznań i narodowości lub niewierzący nie poczuli się tą potężną falą solidarności z Papieżem przytłoczeni lub zagrożeni i że jeśli się ona utrzyma, to dla dobra wspólnego, z którego nikt nie poczuje się wyłączony.

Bo przecież testament Papieża wspomina o długu wdzięczności nie tylko wobec Kościoła, duchownych i wiernych. Jakże nie pamiętać tylu braci niekatolików – notuje Jan Paweł II. – A rabina Rzymu? I tylu innych przedstawicieli religii pozachrześcijańskich? A ilu przedstawicieli świata kultury, nauki, polityki, środków przekazu?

Drugi raz ścisnęło mnie w gardle, kiedy trumna zaczęła znikać we wnętrzu Bazyliki. I znów pomógł testament. Papież pisze, a właściwie modli się, rozmyślając o swojej śmierci. „Ufam, że [Chrystus] uczyni ją pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej, a w niej wszystkich narodów i ludów”. Zawahałem się: może rzeczywiście Papież powinien wrócić do Polski, do Krakowa, jak tego oczekiwało tylu Polaków? Przecież sam w testamencie pozostawia decyzję w tej sprawie kardynałom i „Rodakom”, czyli Kościołowi w Polsce. Ale po 3 latach dodaje: Kolegium Kardynalskie nie ma obowiązku pytać Polaków. Papież musiał w przerwach między zapiskami dużo o tym myśleć. Teraz my odbywaliśmy taką wewnętrzną pracę. Dociera do nas coraz wyraźniej, że miejsce Jana Pawła II jest w Rzymie. To przecież najwłaściwsze miejsce – stał się dobrem świata i do niego należy. To jeszcze większy honor niż krypta na Wawelu.

Wierni w Rzymie podnosili napisy: Santo Subito! Święty wkrótce! Kanonizacja Karola Wojtyły otarłaby łzy Polakom. Jak najszybciej? Kościół w zasadzie nie ma szybkiej ścieżki kanonizacyjnej – Jan XXIII czekał na beatyfikację długie lata. Procedurom musi stać się zadość. Ale Papież może wszystko. Miliony już uważają Jana Pawła II za świętego – podobny kult otaczał za życia Matkę Teresę z Kalkuty. Beatyfikacja Jana Pawła II byłaby może najpiękniejszym darem jego następcy dla Kościoła w Polsce.

Polityka 15.2005 (2499) z dnia 16.04.2005; s. 6
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną