Grał premiera w telewizji, a teraz został nim naprawdę. Marjan Šarec, właśnie przegłosowany przez parlament Słowenii na nowego szefa rządu, karierę zaczynał jako komik, na małym ekranie parodiował znanych polityków – szczególnie chętnie kpił z Janeza Janšy, dwukrotnego prawicowego przywódcy kraju, któremu teraz uniemożliwił powtórne przejęcie sterów.
Šarec jeszcze w 2010 r. przeszedł na drugą stronę barykady i przez dwie kadencje był burmistrzem Kamnika, małego miasteczka w słoweńskich Alpach. Dla wielu komentatorów było więc szokiem, kiedy w zeszłym roku na czele partii Lista Marjana Šareca (zabieg dobrze znany w Polsce) niespodziewanie zajął drugie miejsce w wyścigu o prezydenturę. Na fali tego sukcesu w czerwcu wystartował do parlamentu – te wybory wygrała jednak partia wyszydzanego przez niego przed laty Janšy. Jedyny polityk, który jest posłem nieprzerwanie od uzyskania przez kraj niepodległości w 1991 r., zdobył głos co czwartego wyborcy straszeniem falą imigrantów z Afryki – choć w zeszłym roku do Słowenii przeprowadziło się jedynie 800 osób spoza Europy. Pozostałe ugrupowania sprzeciwiały się tej kampanii oraz samemu kandydatowi, który ma szczególnie bliskie związki z Viktorem Orbánem (premier Węgier miał ponoć sponsorować kampanię kolegi) i po trzech miesiącach negocjacji zdecydowały się powierzyć stery kraju byłemu komikowi. Jak widać, lepiej budzić śmiech, niż siać strach.