Kontrowersyjne wystąpienie Donalda Trumpa na szczycie ONZ

Podczas ubiegłotygodniowego szczytu ONZ stała się rzecz niezwykła. Nie z powodu pierwszego wyśmiania prezydenta USA na forum Zgromadzenia Ogólnego, choć to też wydarzenie bezprecedensowe. Chichot ogarnął dystyngowane głowy państw, gdy Donald Trump powiedział, że „w niecałe dwa lata moja administracja osiągnęła więcej niż niemal wszystkie poprzednie w historii naszego kraju”. Amerykanin śmiał się razem z nimi.

Naprawdę niezwykłe było coś mniej śmiesznego: pierwszy raz w historii Europa na forum ONZ stanęła wraz z Rosją i Chinami przeciwko Ameryce. Nieporozumień było w przeszłości kilka, m.in. o Palestyńczyków czy wojnę w Iraku. Żadne z nich nie naruszyło jednak zachodniego sojuszu. Z obecnym może być inaczej. Dotyczy tzw. umowy nuklearnej, którą z Iranem zawarło pięciu członków Rady Bezpieczeństwa plus Niemcy, w tym Ameryka Baracka Obamy. Trump uważa, że to „najgorsza umowa w historii”, i wiosną wycofał z niej USA. Teraz chce zmusić do tego pozostałe strony, grożąc np. francuskim czy niemieckim firmom tzw. sankcjami wtórnymi, jeśli nadal będą handlować z Irańczykami.

Europejczycy uważają, że irańska umowa spełnia swoje zadanie – odsuwa zagrożenie irańską bronią jądrową, jednocześnie wyciągając Iran z politycznej izolacji. Aby więc uratować umowę, antyamerykańska (!) koalicja szykuje m.in. specjalny mechanizm, który ma podtrzymać handel z Iranem. Chodzi m.in. o zasady wymiany barterowej, w ramach której Iran będzie mógł sprzedawać ropę naftową w zamian za konkretne towary, omijając w ten sposób blokady w międzynarodowych przelewach pieniężnych, które Amerykanie mają wprowadzić już 5 listopada. To się zapewne nie uda, bo europejskie firmy, jeśli zostaną postawione przed dylematem: handel z USA czy z Iranem, nie będą miały wątpliwości.