Rosyjski atak na ukraińskie okręty wojenne w Cieśninie Kerczeńskiej wywołał poruszenie: czy będzie nowa wojna w Europie, skoro Moskwa narusza prawo międzynarodowe? Zebrała się Rada Bezpieczeństwa ONZ, poparcie dla Ukrainy deklarują sąsiedzi, Warszawa, Wilno, Bukareszt, Tallin. Powróciła realna obawa, że Rosja znów zaatakuje, zechce odciąć Ukrainę od Morza Azowskiego i szczególnie ważnego dziś dla jej gospodarki portu w Mariupolu. Pozbawiony drogi morskiej ukraiński Donbas po prostu się udusi.
Szef niemieckiej dyplomacji oświadczył, że zdarzenia na Morzu Azowskim dowodzą, że konflikt w Donbasie należy zakończyć jak najszybciej. NATO wydało komunikat, że „Sojusz w pełni wspiera suwerenność Ukrainy i integralność terytorialną oraz prawa na jej wodach terytorialnych” i wzywa Rosję do nieograniczania dostępu do ukraińskich portów na Morzu Azowskim zgodnie z prawami międzynarodowymi. O dialog apelują Chiny. W Kijowie sytuacja pełnej mobilizacji. Szef ukraińskiego parlamentu Andrij Parubij zwołał posiedzenie w sprawie wprowadzenia stanu wojennego na 60 dni, o co wnioskowało ukraińskie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, a prezydent Petro Poroszenko przychylił się do wniosku.
W Cieśninie Kerczeńskiej, łączącej Morze Azowskie i Czarne, gdzie rosyjska marynarka wojenna ostrzelała i zajęła trzy ukraińskie jednostki, a ich załogi zostały przez Rosjan zatrzymane, rannych zostało sześciu ukraińskich marynarzy: Rosjanie potwierdzają, że ranni przebywają w szpitalu, a ich stan jest stabilny. Kijów ogłosił stan alarmu dla wszystkich wojskowych sił morskich, co oznacza, że flota wojenna Ukrainy wychodzi w morze. Moskwa mówi tymczasem o prowokacji, naruszeniu granicy Federacji Rosyjskiej przez ukraińskie okręty wojenne, choć dotychczas takie jednostki przez Cieśninę Kerczeńską przepuszczała.