Czy Rahaf al-Qunun przetrze szlak? W ojczyźnie za porzucenie islamu grozi jej kara śmierci. Zemsty może szukać gnębiąca ją rodzina, od której oddzieliła się podczas wakacji w Kuwejcie. Próbując dostać się do Australii, 18-letnia Saudyjka utknęła w hotelu na lotnisku w Bangkoku. Zabarykadowała się w pokoju i za pośrednictwem mediów społecznościowych uruchomiła kampanię o globalnym zasięgu. Pomógł jej wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców, dzięki zabiegom oenzetowskich urzędników ociągającą się z formalnościami Australię ubiegła Kanada. Uciekinierkę na lotnisku w Toronto witała Chrystia Freeland, kanadyjska minister spraw zagranicznych. Kłopotów z wyjazdem nie robiła żyjąca z turystyki Tajlandia, próbująca jak najszybciej pozbyć się problemu. Jesteśmy Krainą Uśmiechów, przypominał szef tamtejszej policji imigracyjnej, zapewniając, że jego ludzie zrobią wszystko, czego al-Qunun sobie zażyczy.
To rewolucjonistka – zachwycają się obrońcy praw człowieka. Mają nadzieję, że ikoniczna odyseja hardej nastolatki pomoże poprawić los ubezwłasnowolnionych Saudyjek. Ostatnio stetryczała monarchia nie ma dobrej passy, im bardziej próbuje uciszać nieposłusznych obywateli, w tym większe popada kłopoty. Jesienią, po zgładzeniu przez saudyjski wywiad dziennikarza i głośnego krytyka stosunków w królestwie, pojawiły się pierwsze poważne wątpliwości w sens sojuszu państw Zachodu z tak autorytarnym reżimem. Ucieczka al-Qunun przypominała z kolei sobie o innych dzielnych Saudyjkach. W tym o 29-letniej Loujain al-Hathloul, zabiegającej o prawo kobiet do prowadzenia samochodu. Od wielu miesięcy przebywa w więzieniu, w śledztwie poddawano ją torturom, w tym podtapianiu, biciu i grożono gwałtem. Choć król w swojej wspaniałomyślności pozwolił kobietom na jazdę autami, al-Hathloul wciąż czeka na proces.