Oficjalna agencja APS ogłosiła, że Abdelaziz Buteflika będzie się ubiegał o piątą kadencję prezydencką. Kończy 81 lat i rządzi Algierią od 1999 r. Ale nie chodzi nawet o wiek: premier Malezji Mahathir Mohamad ma 93 lata, a po sąsiedzku prezydent Tunezji, Beji Caid Essebsi, 92 lata.
Kampania w imieniu prezydenta
Rzecz w tym, że po głębokim udarze w 2013 r. (i długim leczeniu we Francji) Buteflika porusza się na wózku i już ani razu nie wystąpił publicznie. Kampania wyborcza w 2014 r. miała dość surrealistyczny przebieg, bo na wiecach w imieniu prezydenta przemawiali ludzie z jego otoczenia, opowiadając, co kandydat chciał im przekazać. I to wystarczyło: dostał 81 proc. głosów. Od tamtej pory stan zdrowia prezydenta systematycznie się pogarsza, we wrześniu ub.r. przyjął jeszcze kanclerz Merkel, po wielu przekładaniach terminu wizyty, i od tej pory już nikogo.
Ale widać rozmaite kręgi władzy, w tym głównie rodzinny klan Butefliki, wolą taki stan rzeczy, bo nie były w stanie wspólnie wyłonić sukcesora. A armia popiera to rozwiązanie.
Zmiana pokoleniowa?
W Algierii są złe nastroje: bardzo młode społeczeństwo zmaga się z kryzysem bezrobocia, a dochody z ropy naftowej i gazu, głównego źródła dostatku narodowego, mocno spadły. Opozycja jest słaba i podzielona, a ludzie ciągle pamiętają koszmar wojny domowej z lat 90. i interwencji wojskowej, co powstrzymuje kraj przed arabską wiosną.
Z kolei w Egipcie parlament (485 głosami na 596) przyjął projekt zmiany konstytucji, wydłużający kadencję prezydencką z 4 do 6 lat (potrzebne będzie jeszcze potwierdzające referendum). Zmiana jest szykowana pod prezydenta Abdula Sisiego, którego druga kadencja upływa w 2022 r. To dawny szef sił zbrojnych, który obalił w 2013 r. demokratycznie wybranego Mohammeda Morsiego.