Dosłownie na tydzień przed Dniem Kobiet Akademia Francuska – znaczną większością głosów – zatwierdziła sprawozdanie o żeńskich formach nazw zawodów i stanowisk. Sprawa ta we Francji budzi podobne emocje i niezręczności jak w Polsce. Słynny skądinąd we Francji hydraulik to plombier, ale już plombière to nie tyle hydrauliczka, ile deser lodowy z kremem. Analogicznie, w polskim muzyczka to niekoniecznie dama przy fortepianie. Akademia Francuska to najwyższy w kraju autorytet intelektualny; od stuleci pracuje nad najobszerniejszym słownikiem języka; jest strażniczką jego piękna i klarowności, przesądza, co jest poprawne, a co nie. Ostatnia decyzja jest przełomowa, gdyż choć rząd już ponad 30 lat temu wydał okólnik zachęcający do feminizacji rzeczowników oznaczających zawody – w tekstach prawniczych i dokumentach rządowych – to Akademia, złożona z wybitnych pisarzy – dotychczas protestowała przeciw neologizmom wymyślanym przez domorosłych ekspertów. Ale Akademia równocześnie ostrzega, że choć język powinien odzwierciedlać rosnącą pozycję kobiet w społeczeństwie i wyrażać równość płci, to jego ewolucja musi się odbywać z poszanowaniem jego fundamentalnych zasad i ducha.
Wśród wskazanych trudności Akademia przytoczyła żeńską formę słowa chef (szef) zwłaszcza w kompozycjach: szef biura, szef gabinetu, nie mówiąc już o chef d’orchestre, czyli dyrygencie. Powstały już rozmaite formy i pisownie żeńskich odpowiedników, Akademia skłania się ku formie cheffe, ale objaśnienie: dlaczego, wymaga już zaawansowanych studiów. Równocześnie ze wskazaniem prawidłowych form żeńskich – Akademia zaznaczyła w sprawozdaniu, że jeśli kobiety sprawujące funkcje dotychczas zajmowane przez mężczyzn życzą sobie, by w nazwie stosowano wobec nich dotychczasową formę męską – nie ma żadnego powodu, by sprzeciwiać się ich życzeniu.