Prezydent Wołodymyr Zełenski, tuż po zaprzysiężeniu, podpisał dekret o rozwiązaniu Rady Najwyższej i ogłosił datę przedterminowych wyborów na 21 lipca, zażądał dymisji rządu, szefa służb specjalnych, a wreszcie powołał szefów swej administracji oraz sztabu generalnego. Rozwiązanie parlamentu budzi wątpliwości i już doczekało się skarg w Sądzie Konstytucyjnym. Prezydent powołał się na brak koalicji większościowej, tymczasem prawo nie precyzuje, na jakiej podstawie ani kto taki stan ma stwierdzić. Od rozwiązanej Rady prezydent domagał się przyjęcia trzech nowych ustaw, wśród nich zmieniającej ordynację wyborczą. Jednak deputowani zagłosowali przeciwko wniesieniu ich do porządku dziennego. Dymisję złożył premier Wołodymyr Hrojsman, co skutkuje odwołaniem całego rządu. Jednak musi ją zatwierdzić Rada Najwyższa. A z braku większości parlamentarnej prezydent nie może liczyć na powołanie nowego gabinetu. Wyznaczył jednak nowego szefa sztabu generalnego Rusłana Chomczaka, generała, który w 2014 r. dowodził operacją pod Iłowajskiem w Donbasie, gdzie ukraińskie siły rządowe popadły w okrążenie i poniosły ciężkie straty.
Z kolei nowy szef prezydenckiej administracji Andrij Bohdan to były urzędnik z czasów prezydentury Wiktora Janukowycza, odpowiedzialny za walkę z korupcją, a ostatnio osobisty prawnik oligarchy Ihora Kołomojskiego, ojca chrzestnego sukcesu Zełenskiego. Nominacja ta, podobnie jak powrót na Ukrainę Kołomojskiego i b. szefa służb specjalnych z czasów Janukowycza Walerija Horoszkowskiego, podają w wątpliwość przedwyborcze obietnice Zełenskiego o nowym otwarciu w ukraińskiej polityce. Mieszane reakcje wywołała też publiczna wypowiedź Bohdana w prorosyjskiej telewizji, że prezydenckie otoczenie rozpatruje możliwość „zorganizowania referendum dotyczącego osiągnięcia porozumienia z Rosją w sprawie pokoju w Donbasie”.