Rozmowa ukazała się w internetowym wydaniu Nowej Europy Wschodniej
KRZYSZTOF POPEK: Litwini w ostatnią niedzielę wybrali na prezydenta Gitanasa Nausėdę, ekonomistę, kandydata niezależnego. Wynik jest całkiem imponujący – dostał 66 proc. głosów. Co sprawiło, że Litwini poparli jego, a nie kandydatkę konserwatystów Ingridę Šimonytė?
MAŁGORZATA STEFANOWICZ: Wymieniłabym kilka czynników. Jeśli uwzględnimy liczbę głosów uzyskanych w pierwszej turze przez Ingridę Šimonytė, to bez trudu zauważymy, że Nausėdzie udało się przejąć właściwie wszystkie głosy kandydatów z pierwszej tury. Innymi słowy, stał się reprezentantem partii i środowisk, które na etapie drugiej tury kandydatów nie miały.
Nausėda jako polityk nie ma niczego na sumieniu: nie ma doświadczenia pracy w rządzie ani parlamencie, dzięki czemu nie musiał podejmować niepopularnych decyzji. Zwolniony z odpowiedzialności za krytykowane przez Litwinów rozwiązania, miał szansę zaprezentować się jako kandydat dający nadzieję na zmiany i z okazji chętnie korzystał. Zresztą jego życiorys zawodowy jest w pewnym stopniu podobny do życiorysu Grybauskaitė: oboje są ekonomistami, wywodzą się z kręgów finansowo-eksperckich, mają doświadczenie pracy w instytucjach zachodnich, co na Litwie interpretowane jest w kategoriach prestiżu i wiarygodności. Przypięta Ingridzie Šimonytė metka kandydatki konserwatystów, a zatem „człowieka Landsbergisa”, wyrządziła jej raczej szkodę. Litwini z trudem wybaczają błędy nawet ojcom własnej niepodległości.
Nie bez znaczenia są też czynniki społeczno-kulturowe. Na Litwie, gdzie społeczeństwo nadal jest dość konserwatywne, z reguły wybiera się silnego kandydata płci męskiej niż silną kandydatkę płci żeńskiej. Poza tym przeprowadzono bardzo udaną kampanię. Niebagatelną rolę odegrały aspekty wizerunkowe nowego prezydenta: elokwencja, komunikatywność, zadbane ciało, inteligentny wyraz twarzy, ładna małżonka i udane życie rodzinne. Po latach życia z samotną i chłodną w kontaktach społecznych „żelazną damą”, jak mówiono o Dalii Grybauskaitė, Litwini zdecydowali, że Nausėda będzie ich dobrze reprezentował za granicą.
Nausėda nie jest zawodowym politykiem, wytykano mu brak doświadczenia. Czy będzie w stanie utrzymać silną pozycję głowy państwa, wypracowaną za prezydentury Grybauskaitė?
Jego pozycja będzie zależała od zespołu doradców i najbliższych współpracowników, których uda mu się pozyskać. Litwini nie przepadają za partiami politycznymi. Tak samo jak w Polsce na Litwie zawód polityka nie jest darzony społeczną estymą. Brak rodowodu partyjnego nowemu prezydentowi z pewnością się przysłużył, jednak w życiu powyborczym może być utrudnieniem.
Skuteczność prezydenta elekta w polityce wewnętrznej będzie zależała również od tego, jak szybko przyswoi niepisane reguły rozgrywek międzypartyjnych. Zapowiadał zdecydowanie większe otwarcie pałacu prezydenckiego na środowiska, z którymi otoczenie Grybauskaitė nie współpracowało. Na razie nowy prezydent ma wszelkie szanse, aby stać się politykiem zaufania publicznego, jednającym przeciwników z różnych stron.
Jaka jest jego wizja polityki zagranicznej? Czy coś się zmieni się w porównaniu z kursem poprzedniczki?
Jest szansa na istotne zmiany. Zresztą już po ogłoszeniu wyników Nausėda sam zaznaczył, że ma inne cechy osobowościowe niż Grybauskaitė. Po Nausėdzie możemy się spodziewać pragmatyzmu: tak długo, jak będzie mógł cokolwiek zyskać dla swojego kraju, tak długo możliwość dialogu z drugą stroną pozostanie otwarta. Dotyczy to zwłaszcza takich krajów jak Polska czy Rosja.
Czy prezydentura Nausėdy wpłynie na status polskiej mniejszości na Litwie?
Mogło się zdawać, że Ingrida Šimonytė ma lepszą ofertę dla Polaków na Litwie: deklarowała podjęcie starań na rzecz umożliwienia zapisu ich imion i nazwisk zgodnie z oryginalną pisownią, pozytywnie wypowiadała się o szkolnictwie polskojęzycznym na Litwie. Chwaliła się babką Polką i znajomością polskiego, który wprowadził ją w świat kultury wysokiej.
A Nausėda od początku nie miał dobrych wiadomości dla polskiej mniejszości – miejsce pisowni polskich imion własnych, która należy do ścisłego kanonu tzw. postulatów litewskich Polaków, widział co najwyżej na drugiej, nieoficjalnej i nieistotnej z prawnego punktu widzenia stronie paszportu.
Mimo to Nausėda zdobył zdecydowaną większość głosów w tzw. rejonach polskich. Mogło się na to złożyć kilka czynników. Grybauskaitė również znała i czasami, odwiedzając litewskich Polaków, posługiwała się w rozmowie polskim, co nie przekładało się na jej wsparcie dla postulatów mniejszości. Ponadto polityka wewnętrzna na Litwie nie leży w bezpośredniej gestii prezydenta. Warto pamiętać, że liberalizacja polityki językowej na Litwie to jeden z drażliwszych tematów, a podczas kampanii bezpieczniej zachować neutralność.
Pojawiają się zwiastuny tego, że coś się w tym niezwykle ważnym dla tradycji litewskiej obszarze zmienia. Przykładem może być odejście w lutym tego roku od nakładania mandatów przez quasi-policję językową (Państwowa Inspekcja Językowa – przyp. red.) za błędy zawarte w tzw. Spisie Wielkich Błędów Językowych. Europejska Fundacja Praw Człowieka z Wilna ogłasza kolejne wygrane przed litewskimi sądami w sporach o oryginalną pisownię imion i nazwisk w dokumentach tożsamości. Państwowa Komisja Języka Litewskiego, która dotąd każdorazowo wydawała negatywne opinie w odniesieniu do językowych postulatów litewskich Polaków, coraz częściej łagodzi ton nie tyle pod presją Polaków, ile samych Litwinów, niezdolnych do funkcjonowania w systemie pełnym językowych nakazów, zakazów, kar i kontroli. Istnieje zatem szansa, że ogólne zmiany kulturowe będą oddziaływać na litewskich decydentów politycznych, przez co poprawi się sytuacja polskiej mniejszości.
Przed pierwszą turą wyborów prezes Związku Rolników i Zielonych Ramūnas Karbauskis zapowiedział, że jeśli ich kandydat nie trafi do drugiej tury, a partia nie wygra wyborów do Parlamentu Europejskiego, to wycofa się z koalicji rządzącej. Oznaczałoby to przedterminowe wybory parlamentarne. Faktycznie, „chłopi” przegrali, uzyskując trzecie miejsce, za konserwatystami ze Związku Ojczyzny oraz socjaldemokratami. Czy to koniec rządu Sauliusa Skvernelisa?
Ton wypowiedzi zarówno premiera Skvernelisa, jak i przewodniczącego Karbauskisa był ponury, co nie oznacza, że kwapili się do realizacji zapowiedzi głoszonych w przedwyborczym amoku. Natomiast zgodnie z konstytucją wybór nowego prezydenta oznacza podanie się gabinetu do dymisji. Jeśli prezydent planuje jakieś zmiany, to wymieni co najwyżej premiera. Nie mając doświadczenia w prowadzeniu polityki na jakimkolwiek szczeblu i mając przed sobą rychłe rozdanie środków w nowej perspektywie unijnej, prezydent raczej nie podejmie się na starcie demontażu obecnego układu sił.
Czy wybór Nausėdy oznacza kryzys dotychczasowego systemu partyjnego na Litwie? Podobne pytanie nasuwa się, kiedy się patrzy na wyniki wyborów europejskich. Czy pojawiają się na horyzoncie nowe siły?
Prawdopodobnie obecny skład litewskiego Sejmu przetrwa najbliższe półtora roku, jednak bardzo wątpliwe, by dzisiejsi członkowie Litewskiego Związku Rolników i Zielonych wystartowali pod wspólnym szyldem w wyborach parlamentarnych w październiku 2020 r. Kolejna przegrana będzie skłaniała liderów i członków ugrupowania do poszukiwania stabilniejszych miejsc poza nim. Nie jest wciąż jasne, czy i w jaki sposób zostanie wykorzystany potencjał Šimonytė przez Związek Ojczyzny. Jeśli zechce ona przyjąć członkostwo w partii Gabrieliusa Landsbergisa, to z pewnością pomnoży liczbę głosów oddanych na tę partię.
***
Dr Małgorzata Stefanowicz – wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, dyrektor-koordynator Centrum Studiów Litewskich UJ, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, członek Stowarzyszenia Naukowców Polaków Litwy. Prowadzi badania z zakresu kwestii etnicznych na terytorium postsowieckim, polityki językowej w krajach bałtyckich, polityki polonijnej oraz stosunków polsko-litewskich.