My chcielibyśmy widzieć w nim inspirację do dyskusji o dziejach naszej części globu. Wielkie dzieła światowej sztuki już zagospodarowały tę przestrzeń – by wymienić tylko Tarkowskiego, Aleksijewicz czy Żadana, ale to „Czarnobyl” otwiera te obszary dla popkultury. Europa Środkowa i Wschodnia dla wszystkich!
„Sztuka dystansu”
W dowcipie spotyka się dwóch znajomych, którzy nie widzieli się od dawna. „Kopę lat – mówi jeden – powiedz w dwóch słowach, co tam u ciebie”. „Jest dobrze” – odpowiada drugi. Zapada niezręczne milczenie, bo pierwszy ma świadomość, że zadał niekoniecznie mądre pytanie. „A w trzech słowach?” – pyta, aby żartem rozluźnić atmosferę. „Nie jest dobrze” – pada riposta.
Podobnie jest z warstwą historyczną miniserialu „Czarnobyl”. Niewątpliwie znane Czytelnikom chociażby ze słyszenia dzieło HBO jest postrzegane jako źródło wiedzy o największej w historii świata katastrofie elektrowni jądrowej. Chcąc udzielić lakonicznej odpowiedzi na pytanie, jak został odmalowany wypadek sprzed 33 lat, trudno nie odpowiedzieć: „niezwykle realistycznie”. Nie inaczej piszą autorzy większości tekstów poświęconych serialowi, może za wyjątkiem Rosji, gdzie głosy rozłożyły się po równo między zwolenników i krytyków.
Do tych pierwszych, co ciekawe, przyłączył się m.in. minister kultury Władimir Miedinskij, nazywając obraz „silnym, wyrazistym, nakręconym z sympatią do prostego człowieka”. Oponenci, głównie na antenie telewizji Rossija24, z jednej strony podkreślają błędy merytoryczne, z drugiej chcą widzieć w serialu narzędzie deprecjonujące Związek Radziecki.