Grecja w niedzielę głosowała i od poniedziałku ma nowego premiera: Kyriakosa Mitsotakisa. We wtorek zostanie ogłoszony skład gabinetu, który do pierwszych prac przystąpi w środę, a 21 lipca zwróci się do parlamentu o wotum zaufania. Będzie ono formalnością, skoro centroprawicowa Nowa Demokracja zdobyła taką większość parlamentarną, że nie potrzebuje koalicjanta. Ta samodzielność ma sugerować, że nowy rząd będzie stabilniejszy niż poprzednie – Grecy wybierają parlament nader często, sześć razy w ciągu 10 lat.
Nowy premier Grecji chce rozruszać gospodarkę
Mitsotakis domagał się od wyborców silnego mandatu i go dostał. Zapowiada, że jego rząd wykorzysta poparcie, by przywrócić Grekom poczucie dumy i bezpieczeństwa. Droga do tego prowadzi przez rozruszanie gospodarki i ograniczenie 18-proc. bezrobocia (jeszcze wyższego wśród najmłodszych). Pomysły na reformy bierze z liberalnego katalogu. To m.in. niższe podatki i łatwiejszy kredyt dla przedsiębiorców.
Kraj nie stoi już przed widmem bankructwa jak jeszcze kilka lat temu – bo gospodarka się rozwija – ale z kryzysu wychodzi mocno poobijany. Ubyły steki tysięcy miejsc pracy, pod naciskiem zagranicznych wierzycieli wdrożono program dyscyplinujący finanse publiczne, co przełożyło się na znacznie wyższe podatki, spadające zyski przedsiębiorstw, niższe świadczenia socjalne i marne nastroje społeczne. Nie poprawiał ich kryzys migracyjny ani zeszłoroczne wielkie pożary lasów.
Dlaczego Tsipras przegrał wybory
Nowa Demokracja czerpała siłę ze słabości ustępującej lewicowej Syrizy. Jej lider – i dotychczasowy premier – Aleksis Tsipras przeszedł w kilka lat bardzo daleką drogę: z radykalnej lewej strony przemieścił się niemal do centrum. Po drodze z ugrupowania odeszli ekstremiści, dymisję złożył chodzący własnymi drogami minister finansów Janis Varufakis. Tsipras sporo naobiecywał, mówił, że będzie lżej, jednak wbrew tym zapowiedziom ulegał instrukcjom pożyczkodawców. Zignorował referendum z 2015 r., w którym obywatele nie zgodzili się na warunki przyznania pożyczek. Przystał na wiele kompromisów, w tym na sojusz z nacjonalistami. Dopiero porozumiał się z Macedonią Północną co do jej nazwy, której Grecy sąsiadom długo odmawiali, blokując starania tego kraju o wejście do NATO i Unii Europejskiej.
Taka polityka wystawiła Tsiprasa na łatwe strzały. Owszem, jedni – głównie w Brukseli i okolicach – chwalili go za racjonalne decyzje, które kosztują Greków wiele potu i łez, ale ustabilizowały ich wyniszczone finanse publiczne. Tyle że lewica nie widziała w tym odpowiedzialności, a zdradę i koniunkturalizm. Tsipras tracił wyborców ze swojego rdzenia i zmobilizował prawicę. Próbował uruchomić najmłodszych wyborców, dając prawo do głosowania 17-latkom, ale władzy utrzymać nie zdołał. Jednak w ten sposób w mocno rozdrobnionym politycznie społeczeństwie wyborów się nie wygrywa.
Złoty Świt poza parlamentem
W ostatnich latach, oczywiście przez kryzys bijący w całą strefę euro, Grecji uważnie się przyglądano. Momentami sytuacja wyglądała na tyle nieciekawie, że przewidywano „grexit” itd. Także ze względu na wzrost znaczenia radykalnej prawicy, zwłaszcza neonazistowskiego Złotego Świtu, który w dwóch głosowaniach do parlamentu w 2015 r. zostawał trzecią siłą polityczną. Teraz, wraz z powolnym powrotem do jako takiej gospodarczej normalności i m.in. nieprzekroczeniem progu przez Złoty Świt, zejdzie pewnie z radaru.